Bayer Leverkusen przygotowuje się do meczu wyjazdowego z Feyenoordem w ramach Ligi Mistrzów. Chociaż na poziomie sportowym w Niemczech nie ma większego niepokoju, to poza boiskiem klub Bundesligi wyraża obawy o bezpieczeństwo swoich kibiców. Klub wprowadził tzw. "alarm chuligański", który zawiera zasady do przestrzegania.
Feyenoord nie cieszy się dobrą reputacją w Niemczech, szczególnie w Leverkusen. Gazeta "Bild" przypomina, że wydarzenia z stycznia 1999 roku nadal są żywe w pamięci wielu Niemców. Wówczas setki kibiców z Rotterdamu dokonały wielu zniszczeń na stadionie w Leverkusen po przegranej ich drużyny 0-1.
"Obraz płonącej kasy pozostaje w pamięci wielu osób", podaje jedna z największych gazet w Niemczech. "Wówczas straty materialne wyniosły około 250 000 euro. 65 uczestników zamieszek z Holandii zostało wykluczonych ze stadionów. Piłkarze Leverkusen byli zszokowani zachowaniem drużyny Feyenoordu. "Niszczą nasz sport. To nie ma już nic wspólnego ze sportem" – stwierdził reprezentant Niemiec, Ulf Kirsten.
Oburzenie było ogromne nie tylko w Niemczech, ale również stało się przyczyną, dla której ówczesny prezes Jorien van den Herik przez półtora roku nie zabierał ze sobą kibiców na mecze wyjazdowe. "Granica została przekroczona" – oświadczył. "Nieodpowiednie zachowanie niektórych kibiców w sobotę w Leverkusen postawiło przyszłość Feyenoordu pod znakiem zapytania. Nasza reputacja została ponownie zszargana. To przykre dla tych, którzy mają dobre intencje, ale nie widzimy innego wyjścia".
Leverkusen apeluje teraz do swoich fanów, by zachowywali się stosownie na stadionie De Kuip i w Rotterdamie. Klub ostrzega przed "potencjalnie wybuchową sytuacją". Kibice są zdecydowanie proszeni o podróżowanie do Holandii w neutralnym ubiorze i uwzględnienie, że po zakończeniu meczu będą musieli odczekać w sektorze gości przez półtorej godziny. Dodatkowo, istnieje ostrzeżenie przed "agresywnym zachowaniem miejscowych fanów".
Komentarze (0)