Już w pierwszej rundzie Pucharu UEFA Feyenoord musiał zmierzyć się z silnym VfB Stuttgart. Mimo to oczekiwania były wysokie. W ostatnich latach Portowcy mieli szczęście na niemieckiej ziemi, ogrywając Werder Bremen czy Borussie Mönchengladbach.
Pierwszy mecz w Stuttgarcie był bardzo dramatyczny. Mimo to, już po dwudziestu minutach Feye objęło prowadzenie dzięki bramce Jeana-Paula van Gastela. Ledwie dnie minuty później na tablicy świetlnej widniał już wynik 0-2, kiedy bramkarza gospodarzy w sprytny sposób pokonał Jon Dahl Tomasson.
Wydawało się, że Portowcy mają już spotkanie pod pełną kontrolą, kiedy nagle w trzydziestej pierwszej minucie na 1-2 trafił Fredi Bobic. To jednak wywołało istną wściekłość u zawodników Feyenoordu i po zaledwie kilkudziesięciu sekundach było 1-3, a na listę strzelców po raz drugi wpisał się Tomasson.
Rewanż 29 września na De Kuip miał być tylko dopełnieniem formalności. Jednakże Niemcy jak to Niemcy. Stuttgart po rozpoczęciu meczu w Rotterdamie, szybko zdominował grę. I tak dziesięć minut przed końcem pierwszej części meczu wynik otworzył Krassimir Balakov.
Od 70 minuty było już 0-2. Goście odrobili niespodziewanie odrobili straty i nie zamierzali na tym poprzestać. Niestety, dosłownie w ostatnich minutach Fredi Bobic wpakował piłkę i ustalił wynik na 0-3. Oznaczało to, że Feyenoord już na wstępie zakończył przygodę z europejskimi pucharami.
Komentarze (0)