Zakończenie kariery Roya Makaaya i Giovanni van Bronckhorsa, brak pieniędzy, które przełożyły się na brak pozyskania nowego napastnika oraz fatalny występ w eliminacjach Ligi Europejskiej. Mario Been, trener Feyenoordu ma wiele powodów do rozpaczy. "To jest mój klub, nie zamierzam nic zmieniać" - uspokaja jednak.
Szkoleniowiec jest świadomy faktu, że sześć meczów w fazie grupowej Europa League odegrałoby ważną rolę w rozwoju wielu młodych zawodników. "Co się stało, pozostaje w zgodzie z moją ambicją i zawodnikami. Gra w grupie przełożyłaby się na zdobycie doświadczenia dla tej drużyny. Szczególnie pod względem korzyści w stosunku do konkurentów w lidze jak SC Heerenveen i FC Groningen" - mówi Been.
Nasz coach nie chce jednak płakać nad rozlanym mlekiem. "Oczywiście jest to ogromne rozczarowanie, że nie ma nas już w Europie, ale teraz możemy zrobić tylko jedno: zapewnić sobie miejsce w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów". Holender szuka odpowiedniej perspektywy.
"To jest mój klub i nie widzę powodu do zmian. Jestem optymistą i uważam, że w dwa lub trzy lata możemy wyrosnąć na naprawdę solidną drużynę, która będzie mogła konkurować z większymi firmami. Mamy wiele cech, jedna z najważniejszych to młody zespół".
"Różnica polega głównie na tym, że jeszcze w poprzednim roku wspomagali nas Giovanni van Bronckhorst i Roy Makaay. Teraz są to Luc Castaignos (17) jak i Jerson Cabral (19)".
[fr12.nl]
Komentarze (0)