Justin Bijlow powrócił po kontuzji. Bramkarz Feyenoordu po raz pierwszy znalazł się w wyjściowym składzie Rotterdamczyków w sobotni wieczór. Widział, jak jego koledzy z drużyny strzelili cztery gole, a on sam zachował czyste konto.
- To był dobry mecz na początek - powiedział wychowanek, który musiał tylko raz konkretniej interweniować. - Trzeba zachować czujność właśnie na taką obronę. To było jak powrót do domu. Ostatnie siedem tygodni było ciężkie, ale cieszę się, że wróciłem.
- Za mną nie najlepszy czas, ale na szczęście udało mi się dojść do siebie. Otrzymałem pomoc od mojej dziewczyny, rodziny i samego Feyenoordu. Kiedy nie grasz, kiedy nie ma cię na boisku z kolegami, czujesz się trochę samotnie. Czułem jednak ogromne wsparcie od wszystkich.
Timon Wellenreuther znakomicie zastąpił Bijlowa, ale Arne Slot nie zawahał się od razu przywrócić Holendra do gry. - Jestem bardzo szczęśliwy. Chcę tylko pokazać, dlaczego jestem numerem jeden w Feyenoordzie. Jestem mu wdzięczny.
Komentarze (0)