Justin Bijlow otrzymał żółtą kartkę w niedzielne południe w meczu z FC Twente (1:1). Nie dlatego, że popełnił faul, ale z powodu niesportowego zachowania. Bramkarz Feyenoordu wrzucił drugą piłkę na boisko, aby zapobiec szybkiemu rozegraniu FC Twente.
Wszystko wydarzyło się w pierwszej połowie, kiedy reprezentant Holandii wyszedł daleko od swojej bramki, żeby wybić piłkę na aut, do której dopadł prawie Virgil Misidjan.
Tukkers chcieli natychmiast wyrzucić piłkę, bo widzieli, że w bramce nikogo nie ma, ale bramkarz zapobiegł temu, rzucając drugą futbolówkę na boisko, nie pozostawiając sędziemu innego wyboru, jak tylko przerwać grę.
W ESPN Bijlow wyjaśnił, dlaczego to zrobił. - On (Virgil Misidjan, przyp. red.) nie jest najwolniejszy, ale kiedy zrobiłem ten wślizg, od razu pomyślałem: jeśli nie wrzucę tej piłki na boisko, to mogą strzelić gola. Moja bramka była pusta, a ja otrzymałem tylko żółtą kartkę - powiedział bramkarz Feyenoordu.
Bijlow był oskarżany też o to, ze specjalnie przedłuża swoje wykopy. - Nie zamierzam po prostu wykopywać dla samego wykopywania. To nie jest zdecydowanie w naszym stylu. Trwało to trochę dłużej niż zwykle, ale naprawdę nie miałem zamiaru przedłużać. Na pewno nie w pierwszej połowie. Jesteśmy Feyenoordem i na pewno nie będziemy tego robić. Szukałem po prostu, gdzie najlepiej posłać piłkę.
Po pierwszym golu Santiago Giméneza, Twente wyrównało w drugiej połowie za sprawą Joshuy Breneta. Czy Bijlow jest mimo wszystko zadowolony z punktu w trudnym meczu wyjazdowym? - Z góry wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. Jak w każdym meczu, gramy z pewnością siebie i własnym planem. Obie drużyny miały swoje okazje i bardziej zależało od szczegółów, kto mógł rozstrzygnąć losy tego spotkania na swoją korzyść.
Komentarze (0)