To historia, która zdarza się niezwykle rzadko. Trener bez oficjalnych uprawnień do prowadzenia pierwszej drużyny prowadzi zespół do awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Pascal Bosschaart dokonał tego z Feyenoordem, zapisując się w historii klubu. Tymczasowy szkoleniowiec celebruje ten wyjątkowy moment – dziś wieczorem spojrzy na wszystko z dystansem, przy kuflu piwa.
- To coś pięknego. Jesteśmy o krok dalej w Lidze Mistrzów, a to wyjątkowe osiągnięcie – mówi Bosschaart przed kamerą Ziggo Sport. - Jeszcze w pełni do mnie to nie dociera, ale kiedy wrócimy do hotelu, na pewno poczuję tę radość. To niesamowite uczucie widzieć szczęście na twarzach ludzi, którzy są związani z klubem. My sami także jesteśmy dumni i szczęśliwi. To naprawdę wspaniały wieczór.
Analiza meczu
Oczywiście, Bosschaart nie unika analizy przebiegu spotkania, zwłaszcza w kontekście straconej bramki. - Strata gola już w pierwszej minucie to cios. Kiedy rywal trafia tak szybko, plan taktyczny, który chcesz wdrożyć, musi ulec zmianie. To frustrujące. Teraz pewnie wszyscy powiedzą, że zyskaliśmy przewagę dopiero po czerwonej kartce dla przeciwnika, ale moim zdaniem już w pierwszej połowie mieliśmy dobre momenty. Oczywiście, po grze w przewadze było nam łatwiej.
Tymczasowy trener tłumaczy również taktykę zastosowaną przez Feyenoord. - W defensywie ustawialiśmy się w formacji 4-3-3, natomiast w fazie posiadania piłki mieliśmy wariant z Hugo na lewym skrzydle, Smalem jako lewym obrońcą i Paixão operującym w środku pola. Kilka razy wyglądało to naprawdę dobrze. Oczywiście w drugiej połowie, przy przewadze liczebnej, nasze rozegranie stało się bardziej płynne.
Bosschaart podkreśla, że nawet w trudnych momentach nie stracił wiary w drużynę. - Nie miałem wrażenia, że przegramy z dużym wynikiem, więc kluczowe było utrzymanie pewności siebie. W końcu to się opłaciło – Hugo posłał fenomenalne dośrodkowanie, które przyniosło nam bramkę.
Dumni ze swojego charakteru
Według szkoleniowca to właśnie charakter zespołu jest największym powodem do dumy. - Ta drużyna pokazała ogromną wolę walki. To dla mnie najważniejsze, bo nie można zapominać, że chłopaki wyszli z bardzo trudnego okresu i musieli mierzyć się z falą krytyki. Na dodatek, na czele zespołu stanął ktoś, kto do tej pory nie był dla nich pierwszym wyborem – ktoś, kto czasem rzuci kilka logicznych sloganów, ale nie ma jeszcze renomy. To dla nich niełatwa sytuacja, a mimo to odpowiedzieli na nią w najlepszy możliwy sposób.
Bosschaart nie zapomina również o sztabie szkoleniowym. - To, co się udało, jest również zasługą Johna, Etienne’a i Jyriego. Oni także przeżywają trudny czas, ale razem pokazaliśmy, że potrafimy przez to przejść. Jestem z nich wszystkich niesamowicie dumny.
Komentarze (0)