Feyenoord może odetchnąć z ulgą – Dávid Hancko swoim zwycięskim golem zapewnił drużynie trzy cenne punkty w Rotterdamie. Gra nie była porywająca, a momentami wyglądała wręcz słabo, ale jedno jest pewne: Pascal Bosschaart nie będzie się tym szczególnie przejmował. Tymczasowy szkoleniowiec może bowiem z dumą spojrzeć na swój krótki, lecz udany epizod na ławce trenerskiej, w którym Feyenoord pozostał niepokonany.
– Teoretycznie to wcale nie jest takie trudne – żartuje Bosschaart przed kamerą ESPN, gdy dziennikarze gratulują mu tytułu „najlepszego trenera Feyenoordu w historii”. – To fantastyczna praca! Jako trener musisz dbać o jasność zasad i dobre relacje z zespołem. Myślę, że w ciągu tych dwóch tygodni udało mi się to osiągnąć. Dane analityczne są w tym bardzo pomocne – dzięki nim dokładnie wiesz, ile zawodnicy faktycznie dają z siebie na boisku – dodaje z uśmiechem.
Nieuchronnie pojawia się także pytanie o brak przyjęcia Bosschaarta na kurs trenerski KNVB. Decyzja federacji budzi zdziwienie, zwłaszcza że jego wizja piłki nożnej jest zbieżna z filozofią Feyenoordu. – To właśnie był problem – mówi ze śmiechem. – Moja wizja futbolu jest bardzo podobna do tej, którą wyznaje Feyenoord, a w ich protokole jest zapis, że to niemożliwe. Po prostu działają według określonych wytycznych i ich się trzymają. Szkoda, ale cóż... za półtora roku ponownie się zapiszę i zobaczymy, co się wydarzy.
Choć klub jeszcze oficjalnie tego nie potwierdził, wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek nowym szkoleniowcem zostanie Robin van Persie. – Podszedłem do tego meczu tak, jakby miał być moim ostatnim – przyznaje Bosschaart. – Ale nic nie zostało jeszcze potwierdzone. Jeśli mam wierzyć różnym doniesieniom, to wygląda na to, że tak właśnie się stanie. W takim razie był to mój pożegnalny mecz w tej roli. Powiem szczerze: bardzo mi się to podobało! Cały czas byłem skupiony na treningach i meczach, więc jeszcze do końca do mnie to nie dotarło.
Najlepsze momenty
Co najbardziej zapadło mu w pamięć z tego krótkiego okresu? – Są dwa takie momenty – odpowiada bez wahania. – Pierwszy to domowy mecz z AC Milan. To było moje trenerskie wejście na De Kuip, a po końcowym gwizdku poczułem, że zostałem zaakceptowany. Wszyscy przyszli mnie uściskać, więc miałem chwilę, w której poczułem, że to już coś więcej niż tylko epizod. Drugi moment to analiza danych. Moja wizja gry znalazła odzwierciedlenie w liczbach, a to naprawdę daje satysfakcję. Takie rzeczy są po prostu piękne.
Różnica w stosunku do Priske
Jakie różnice dostrzega między sobą a Brianem Priske? – Wydaje mi się, że w moim przypadku było więcej szczegółów – wyjaśnia Bosschaart. – Lubię wykorzystywać animacje i wizualizacje, staram się, by wszystko było jak najbardziej przejrzyste. Może tego im brakowało? Nie wiem, to już pytanie do Priske albo do samych zawodników. Ja po prostu lubię jasność i szczerość – podsumowuje.
Komentarze (0)