Luigi Bruins, były piłkarz Feyenoordu, może pochwalić się barwną karierą – z niezapomnianymi momentami na De Kuip i przygodami poza granicami Holandii. Dziś pełni funkcję pierwszego trenera zespołu VV Zwaluwen i – ku własnemu zaskoczeniu – odnalazł się w nowej roli znakomicie. Co więcej, zaczyna marzyć nie tylko o pracy zagranicą, ale również o powrocie na De Kuip, tym razem jako szkoleniowiec.
- Gdyby ktoś zapytał mnie kilka lat temu, czy kiedyś zostanę trenerem, naprawdę uznałbym go za szaleńca – śmieje się Bruins w rozmowie z Voetbal International. Dziś jednak stoi już na ławce trenerskiej w czwartej lidze holenderskiej i z przekonaniem realizuje swoją wizję futbolu – nie tylko wobec zawodników, ale też wobec członków sztabu i sponsorów. - Okazuje się, że rola trenera pasuje do mnie znacznie lepiej, niż kiedykolwiek przypuszczałem.
Bruins z sentymentem wspomina czasy, gdy jako młody zawodnik wysiadał z helikoptera podczas otwartego dnia Feyenoordu, u boku takich gwiazd jak Roy Makaay czy Giovanni van Bronckhorst. - W pierwszym sezonie szło mi naprawdę świetnie, ale później przyszły trudniejsze momenty. Ostatecznie nie wszystko potoczyło się tak, jak sobie wymarzyłem.
Właśnie to doświadczenie napędza jego ambicje jako trenera. - Marzę o tym, by móc raz jeszcze wrócić na De Kuip – tym razem na ławkę trenerską – i sprawić, by tym razem wszystko zagrało tak, jak powinno.
Dziś ex-pomocnik stawia na nowoczesne podejście do pracy szkoleniowej – korzysta z analiz wideo, iPada na ławce, a w sztabie ma osobę odpowiedzialną za rozpracowywanie rywali. - Wplatając jeden ze schematów ataku z treningów w rozgrzewkę, widzimy potem jego efekty w meczu. Potrafię wskazać dziesięć bramek, które padły dokładnie po takim rozegraniu. To właśnie dla takich momentów warto być trenerem.
Niedawno jego zespół zdobył tytuł najlepszej drużyny drugiego okresu rozgrywek, co wywołało ogromną radość w klubie. - Po meczu była świetna zabawa w szatni, a w kantynie zorganizowano imprezę z DJ-em. Takie chwile są bezcenne.
Plany i marzenia – od Zwaluwen po Juventus
Bruins nie ukrywa, że jego celem jest kolejny krok – praca jako asystent trenera w profesjonalnym futbolu, najlepiej w Eerste Divisie (Keuken Kampioen Divisie) lub Eredivisie. Docelowo jednak jego marzeniem jest samodzielna praca jako pierwszy trener – najlepiej w klubie, z którym czuje autentyczną więź i którego atmosfera rozpala w nim prawdziwą piłkarską pasję. - Gdybym miał marzyć bez ograniczeń, to zdecydowanie chciałbym kiedyś pracować w Juventusie – to klub bliski moim włoskim korzeniom. No i oczywiście powrót na De Kuip w roli trenera byłby absolutnym spełnieniem marzeń.
Dla 38-latka powrót do Rotterdamu jako szkoleniowca Feyenoordu byłby pięknym domknięciem pewnego rozdziału. - Z perspektywy czasu widzę, że od każdego trenera czegoś się nauczyłem. Na przykład Bert van Marwijk miał niesamowity dar budowania zaufania wśród zawodników. To ogromnie ważne, kiedy zawodnik czuje, że trener w niego wierzy – zwłaszcza wtedy, gdy coś idzie nie po jego myśli.
Komentarze (0)