Julián Carranza nie żałuje swojego transferu do Feyenoordu Rotterdam, mimo że początki w nowym klubie nie były dla niego idealne. Argentyński napastnik przyznaje, że różnica między tempem gry w Eredivisie a Major League Soccer (MLS) jest wyraźna, co zmusiło go do szybkiego przystosowania się do wyzwań. 24-letni zawodnik ma nadzieję, że druga połowa sezonu przyniesie mu więcej okazji do gry, większy wkład w wyniki drużyny oraz brak problemów zdrowotnych.
– Tempo gry tutaj jest nieporównywalne z MLS, zwłaszcza w Lidze Mistrzów – mówi Carranza w rozmowie z ESPN. – Masz tylko ułamki sekund na podjęcie decyzji. Jeśli nie zareagujesz wystarczająco szybko, piłka natychmiast trafia do przeciwnika. Poziom jest o wiele wyższy. Staram się dostosować i muszę przyznać, że to wyzwanie bardzo mi się podoba. Od czasu mojego przyjazdu do Rotterdamu nauczyłem się naprawdę wiele.
Rywalizacja o miejsce w składzie
W Feyenoordzie Carranza musi zmierzyć się z ostrą konkurencją o miejsce w ataku. W składzie znajduje się czterech napastników: Santiago Giménez, Ayase Ueda, Zepiqueno Redmond oraz sam Carranza.
– To zdrowa rywalizacja – przyznaje Argentyńczyk. – Każdy z nas chce grać w wyjściowym składzie, ale atmosfera w drużynie jest naprawdę dobra. Mam świetne relacje z Santim, Ayase i Zepi. Pomimo rywalizacji na boisku, poza nim tworzymy zgraną grupę.
Problemy z kontuzjami
Pomimo zaciętej walki o minuty na boisku, Carranza miał okazję wystąpić w jedenastu meczach, strzelając trzy gole i zaliczając jedną asystę. Jednak jego debiutancki sezon w Feyenoordzie nie obył się bez przeszkód – przede wszystkim zdrowotnych.
– Miałem kilka kontuzji, które wybiły mnie z rytmu. Gdy wreszcie zacząłem regularnie grać, znowu doznałem urazu. Dlatego nie mogę powiedzieć, że był to taki początek, na jaki liczyłem – wyjaśnia napastnik.
Carranza przyznaje, że duże wymagania w Eredivisie były dla jego organizmu wyzwaniem: – Musiałem przyzwyczaić się do intensywności treningów i meczów. Na początku ciało nie było na to przygotowane, co skutkowało kontuzjami. Jednak teraz jest znacznie lepiej niż pięć miesięcy temu. Czuję, że moje ciało dostosowało się do tego tempa.
Adaptacja w nowym otoczeniu
Podczas gdy wielu piłkarzy z Ameryki Południowej potrzebuje czasu na aklimatyzację w Europie, Carranza szybko odnalazł się w Holandii. Dużą rolę odegrali w tym jego koledzy z drużyny, szczególnie Santiago Giménez, Igor Paixão, Facundo González oraz Jeyland Mitchell.
– Tworzymy prawdziwą grupę przyjaciół – mówi Carranza z uśmiechem. – Pomogli mi się tu zadomowić od samego początku. Spędzamy dużo czasu razem – chodzimy na siłownię, gramy w karty, pijemy yerba mate, a czasami organizujemy asado. Piłka nożna jest ważna, ale poza boiskiem też chcemy czuć się dobrze i czerpać radość z życia.
Komentarze (0)