Sławę przyniosły mu hardcore’owe hity z lat 1995–1996, a także niezapomniane występy na Stadionie Feijenoord, znanym jako De Kuip – świątyni popu. Niewielu artystów potrafiło tak rozgrzać publiczność przed meczem jak DJ, który obecnie mieszka w Hoeksche Waard i nadal regularnie zasiada na trybunach stadionu Feyenoordu.
Paul Roger Elstak to wierny fan klubu – zarówno w czasach świetności, jak i w tych trudniejszych. W rozmowie z Perspectief DJ opowiada o swoich wspomnieniach związanych z klubem i o tym, jak jego pasja do muzyki i piłki nożnej przenikała się przez lata.
W 1992 roku założyłeś pierwszą hardcore’ową wytwórnię w Holandii – Rotterdam Records. Hardcore zyskiwał coraz większą popularność. Czy wtedy wśród swojej publiczności dostrzegałeś wielu fanów Feyenoordu?
Rozpoznawałem ich po koszulkach klubowych. W tamtych czasach można było je nosić na imprezach, co później zakazano z powodu licznych bójek między kibicami różnych klubów. Koszulki Feyenoordu były widoczne także za granicą, głównie dzięki napisowi „Rotterdam” (Stad Rotterdam Verzekeringen). Ludzie utożsamiali je z miastem, a to podkręcało zainteresowanie klubem. Feyenoord na tym korzystał.
Podczas Festiwalu Wyzwolenia w 2022 roku musiałeś występować tak często, że nie mogłeś zobaczyć na żywo ważnego meczu z Olympique Marsylia, choć grałeś kilka kilometrów dalej, w parku pod Euromastem. Zdarza się, że przegapiasz mecze swojego klubu z powodu pracy. Czy tak było również podczas finału Pucharu UEFA w 2002 roku?
Tak, wtedy grałem w Niemczech, gdzie ten mecz praktycznie nie wzbudzał zainteresowania. Byłem jednak niesamowicie szczęśliwy, że Feyenoord wygrał! To uczucie dodało energii mojemu występowi. Do dziś jesteśmy ostatnim holenderskim klubem, który zdobył europejskie trofeum.
Masz karnet na mecze Feyenoordu od ponad 25 lat. Czyli, nawet bez głośników, jesteś jednym z kreatorów atmosfery na De Kuip?
To prawda! Pierwszy karnet kupiłem w sezonie 1992/1993, a Feyenoord od razu zdobył mistrzostwo. Obecnie mam dwa miejsca w skyboxie, ale niestety rzadko mogę oglądać mecze na żywo – sobota to mój najbardziej pracowity dzień.
Twój pierwszy mecz na De Kuip to finał Pucharu Holandii w 1991 roku przeciwko BVV Den Bosch. Przeciętny sezon zakończył się sukcesem. Co sprawiło, że zostałeś fanem Feyenoordu na całe życie?
Dorastałem w Hadze, gdzie moi znajomi kibicowali ADO i opowiadali o zamieszkach podczas meczów. To mnie nie pociągało. Jednak gdy zacząłem pracować w Rotterdamie, ktoś zabrał mnie na mecz pucharowy Feyenoordu. To był mój pierwszy raz na stadionie piłkarskim. Atmosfera na De Kuip od razu mnie oczarowała i tak zaczęła się moja przygoda z Feyenoordem.
Byłeś świadkiem mistrzostwa w 1993 roku w Groningen. Czy miałeś wtedy kontakt z zawodnikami?
Tak, znałem wielu piłkarzy. Gaston Taument mieszkał blisko mnie w Hadze, a ja byłem dobrym przyjacielem jego brata, Gilberta. Często graliśmy w domu kultury De Kreade, gdzie zresztą zacząłem być DJ-em.
Którzy zawodnicy pozostali Twoimi przyjaciółmi?
Często spotykałem się z Gastonem Taumentem. Znałem też Henka Frasera, Regiego Blinkera, Paula Bosvelta, Johna de Wolfa, George’a Boatenga i Giovanniego van Bronckhorsta.
Występowałeś na De Kuip wielokrotnie. Czy pamiętasz swój pierwszy raz?
To było podczas dnia otwartego. Stadion był pełen, a ja stałem na środku z klawiaturą, która nie była nawet podłączona, haha. To było niesamowite doświadczenie. Przez lata miałem okazję wystąpić tam około dziesięciu razy.
A Twój ostatni występ?
To był mecz europejski, ale nie pamiętam dokładnie który. Jednym z najpiękniejszych wspomnień był występ podczas mistrzostw razem z moim przyjacielem, DJ Panicem. To było wyjątkowe przeżycie.
Komentarze (0)