Mimo, że Royston Drenthe po zaledwie jednym sezonie spędzonym na De Kuip przeniósł się do Realu Madryt, to z przyjemnością wspomina ten czas i dumę z tego, skąd pochodzi.
Obecny piłkarz Herculesu ma nawet tatuaż 010 oznaczający numer kierunkowy telefonów w Rotterdamie, z którego pochodzi. "Reprezentuję Rotterdam", wspomina.
"Moja żona uważa mnie za szaleńca. Pyta mnie, jak można czuć tak dużo miłości do miasta? Rotterdam mam w sercu, w genach. To miasto znaczy więcej, niż wszyscy myślą."
"Mówi się tylko o Amsterdamie, ale teraz przecież najlepsi piłkarze pochodzą właśnie z Rotterdamu", zaznacza 23-latek.
"Feyenoord jest dla mnie jak dziecko. Nie gram już w jego barwach, ale chciałbym kiedyś powrócić. Na ostatnich wakacjach byłem w Rotterdamie, teraz spędzam tu święta z rodziną i znajomymi. To mój dom."
[fr12.nl]
Komentarze (0)