Dwudziestego czwartego lutego tego roku, klub za pośrednictwem oficjalnej strony poinformował, że Martin van Geel wybrany został nowym dyrektorem technicznym Feyenoordu Rotterdam. Dotychczas pracujący w Rodzie JC Kerkrade Holender zastąpił na tym stanowisku Leo Beenhakkera, który nieco wcześniej złożył dymisję.
Głównym powodem, jak to powiedział Don Leo, było 'brak zaufania ze strony zarządu'. Ok, klub dymisję przyjął, choć kadencja Beenhakkera potrwać miała mimo wszystko do końca ubiegłego sezonu, ale ostatecznie ze skutkiem natychmiastowym pożegnał się z ukochanym De Kuip. Od samego zaczęto szukać następcę, wybrano Van Geela.
Nie obeszło się oczywiście bez opery mydlanej, ale udało się sprowadzić do Rotterdamu uznaną w tym fachu osobę. Obejmując stanowisko, Van Geel był świadom faktu w co wchodzi, głównie odnoszę się tu do sytuacji finansowej, która nie pozwoliła działać na rynku transferowym. To jednak nie było mu obce, ponieważ identyczne warunki panowały w jego byłych klubach jak chociażby Willem II czy AZ Alkmaar.
Tak czy siak, pracę rozpoczął błyskawicznie i jak się okazuje, jej owoce może już zbierać. Na początek zmierzyć się z wygasającymi kontraktami. Priorytetami był oczywiście duet obrońców, Ron Vlaar oraz Stefan de Vrij. Po tygodniach negocjacji,spekulacji, prasowych doniesień, obie podpory defensywy złożyły podpisy pod wieloletnimi umowami.
Tymczasem już na początku lipca Van Geel stanął przed pierwszym poważniejszym zadaniem. Kadra przegłosowała dotychczasowego trenera, Mario Beena i ten pożegnał się z funkcją pierwszego coacha. I w tym przypadku rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania następcy. Luis van Gaal, Robert Maaskant czy Huub Stevens, to tylko kilka potencjalnych nazwisk, które kierowano w stronę Rotterdamu.
Ostatecznie wybór padł na Ronalda Koemana. Szczerze mówiąc, wielu było przeciwników jego osoby, w tym i ja. Ale Ronald mnie zaskoczył. W grze zespołu widać jego rękę, zawodnicy czują się pewniejsi siebie i w pewnym sensie mają swobodę. Ogólnie, minione tygodnie jak i wyniki należy ocenić na duży plus. W między czasie ruszyło okno transferowe.
Van Geel sprowadził kilku zawodników, zdecydowana większość oczywiście wróciła z wypożyczenia z Excelsioru. Więcej uwagi jednak poświęcano temu, kto odejdzie. Lista szeroka, ale zapewne pamiętacie niekończącą się opowieść 'Fer i Wijnaldum' opuszczają szeregi Portowców. Jeden dzień, drugi, trzeci, tydzień, dwa, miesiąc. Aż wreszcie przełom.
Georgino Wijnaldum sprzedany za 5 milionów. Pamiętajmy, że obowiązywał go już tylko roczny kontrakt. Ostatni dzień okna transferowego, Leroy Fer sprzedany za 5,5 milionów, podczas gdy miał na ręku dziesięciomiesięczne zobowiązanie z klubem. Po upływie tego terminu mógł odejść zupełnie za darmo.
W ich miejsce szybko sprowadzono Johna Guidetti'ego, ucierając tym samym nosa prezesowi Twente, Joopowi Munstermanowi. Wypożyczono na sezon (z opcją definitywnego wykupu) pomocnika PSV, Otmana Bakkala. Po prostu bardzo dobry zawodnik. Ogólnie z transferów do kasy wpłynęło ponad czternaście milionów, podczas gdy w 2012 suma ta wynieść mogła o wiele, wiele mniej.
Dla zainteresowanych, odsyłam wszystkich do zakładki Transfery (KLIK), gdzie rozpisane są wszystkie dokonania transferowe podczas letniego mercato.
Podsumowując, muszę powiedzieć, że Martin jest po prostu najlepszym zakupem Feyenoordu. On ma odwagę, entuzjazm i siłę woli. Teraz powinien skupić się na dalszych,wygasających kontraktach. Ale jestem teraz przekonany, że Martin temu sprosta. Jego osoba daje mi powody pozytywnie patrzeć w przyszłość i wierzyć, że właśnie wychodzimy z głębokiej doliny i w końcu zaczniemy już tylko górować.
PS. Oczywiście w tekście nie uwzględniłem wszystkich 'osiągnięć' Van Geela, było ich po prostu zbyt wiele. Powyższe to tylko te główne, z mojego punktu widzenia najważniejsze.
Z czerwono-białymi pozdrowieniami
Maszol19
Komentarze (0)