Feyenoord Rotterdam znowu potwierdził, że łatwych meczów dla tej drużyny po prostu nie ma. Portowcy tylko zremisowali u siebie z Fortuną Sittard 1-1.
Pierwszy strzał w meczu należał do Orkuna Kökcü, który otrzymał ładnie podanie piętką od Dilrosuna. Turek wyszedł na dobrą pozycję, ale strzał był za lekki i bramkarz nie miał z nim żadnych problemów. A już w 9. minucie było 0-1. Wszystko zaczęło się od uderzenia Ylmaza, którego strzał dobił Córdoba i Bijlow nawet nie miał okazji do interwencji.
Goście po wyjściu na prowadzenie, cofnęli się i próbowali uspokoić grę, zwłaszcza poprzez przedłużenia wykopu przez bramkarza. Feyenoord miał duże problemy z narzuceniem swojego stylu gry, naciskiem na rywala, z atakami. Brakowało drużynie swobody na boisku. Przyjezdni nie pozostawali dużo miejsca i to mocno utrudniało Portowcom grę.
Fortuna wręcz postawiła mur i Feyenoord ani trochę nie był w stanie go zburzyć. Feyenoord do końca pierwszej połowy wypracował sobie jedną, może dwie sytuacje, ale utrzymało się 0-1.
Arne Slot już w przerwie dokonał aż trzech zmian, co nie dziwiło w ogóle. Patrik Wålemark zmienił Pedersena, Danilo wszedł za Santiago Gimeneza, zaś Marcos Lopez za Rasmussena. I już 36 sekund później było 1-1. Feyenoord ruszył jak szalony i w kilkadziesiąt sekund do remisu doprowadził ładnym strzałem Dilrosun. W całą sytuacją zamieszanych było kilku zawodników, w tym Szymański, który bardzo mocno naciskał na rywali, a ci się pogubili.
Fortuna była w opałach, a Feyenoord był w takim pessingu, że co kilka, kilkanaście sekund był w polu karnym rywala. Ta wersja Feyenoordu zdecydowanie bardziej nam się podobała. Portowcy nie schodzili z połowy boiska Fortuny. Był strzał za strzałem. Było bliżej i bliżej drugiej bramki.
W pierwszym kwadransie bardzo aktywny był przede wszystkim Wålemark. W 74. minucie za Timbera wszedł Igor Paixao. I tuż po wejściu Brazylijczyk powinien mieć gola. Wålemark wyśmienicie dośrodkował wprost na głowę Paixao, ale ten się pomylił i piłka poleciała nie w bramkę, a obok. Zabrakło centymetrów...
W 80. minucie na placu gry zameldował się jeszcze Noah Naujoks. Feyenoord dalej grał dobrze, ale walczył z czasem, a wynik, mimo dominacji, nadal utrzymywał się remisowy.
Feyenoord przeważał, atakował, strzelał. Ale był to taki brak konkretów (i celności i dokładności), że żadne bramki już nie padły i Feyenoord tylko zremisował i stracił cenne punkty.
Komentarze (0)