Santiago Gimenez potrzebował trochę czasu, ale teraz jest niekwestionowanym pierwszym napastnikiem Feyenoordu. Kiedy Meksykanin przenosił się do Holandii zeszłego lata, klub z Rotterdamu zapłacił cztery miliony euro za 50% karty zawodniczej, tak przynajmniej twierdził meksykański oddział ESPN. To nie do końca prawda, powiedział w poniedziałek dla NRC Dennis te Kloese.
Na samym początku Feyenoord rzeczywiście przejął połowę karty zawodniczej reprezentanta Meksyku, ale za mniej, aniżeli wspomniane cztery miliony euro. Te Kloese nie chciał jednak podać dokładnej kwoty. Działacz dodał za to, że klub z Rotterdamu posiada już zdecydowanie więcej, niż te 50%. Wszystko przez fakt, że Gimenez zaczął regularnie grać, strzelać, przez co Feyenoord był zobowiązany do wykupu kolejnych procentów.
Również w tym przypadku Te Kloese nie chciał podać dokładnego procentu, ale był w stanie potwierdzić, że Feyenoord posiada obecnie ponad 60% praw. Taka konstrukcja nie jest zbyt powszechna, ale według Te Kloese, była w pewnym sensie zabezpieczeniem w przypadku, gdyby Gimenez nie sprawdzałby się, a Feyenoord i tak musiałby płacić.
Fakt, że Gimenez był pierwszym Meksykaninem, który przeniósł się do Feyenoordu, nie może być dziwić, jeśli myślimy o Te Kloese. Dyrektor generalny był szefem Meksykańskiego Związku Piłki Nożnej przez wiele lat i dlatego dobrze zna kraj i rynek. Gimenez był już na liście skautów Feyenoordu przed przybyciem Te Kloese, ale fakt, że dyrektor znał już ojca Gimeneza i wiceprezesa Cruz Azul, z pewnością odegrało sporą rolę w negocjacjach.
Komentarze (0)