Wygląda na to, że Santiago Giménez awansował na pierwszego napastnika Feyenoordu. Meksykanin odwdzięczył się Arne Slotowi za zaufanie w niedzielnym meczu z sc Heerenveen. 21-letni napastnik zdobył piękną drugą bramkę i mocno przyczynił się do triumfu. W rozmowie z De Telegraaf Giménez wyjaśnia, dlaczego miał trudny start w Rotterdamie.
- Przez pierwsze sześć miesięcy byłem trochę nieśmiały, ponieważ po prostu nie rozumiałem języka - mówi. Według napastnika Holandia również bardzo różni się od Meksyku. - Pogoda, ludzie, język, kultura, jedzenie, naprawdę wszystko. Ale także sposób, w jaki wszyscy tutaj wykonują swój zawód piłkarza.
Napastnik mówi, że teraz na tym korzysta. - W Feyenoordzie nie trenujesz raz dziennie i na tym koniec, ale wszyscy robią o wiele więcej. Dlatego jestem teraz silniejszy fizycznie i naprawdę staję się coraz lepszy jako zawodnik.
Santi swojej dziewczynie zawdzięcza to, że lepiej rozmawia już po angielsku. - Często ćwiczyła ze mną ten język w domu. Naprawdę mówiłem tylko po hiszpańsku. Teraz, gdy dobrze komunikuję się po angielsku, mogę codziennie rozmawiać z chłopakami w klubie i wszystkimi innymi. W rezultacie moja pewność siebie wzrosła. Czuję się dobrze i myślę, że Holandia jest piękna jako kraj.
Meksykański napastnik podziwia też mentalność Feyenoordu, a przede wszystkim walkę do końca. - Jestem naprawdę dumny z tego zespołu Feyenoordu. Tutaj każdy mecz toczy się do końca. Widziałem to przeciwko PSV, widziałem to w pucharze do 120. minuty. Teraz znów walczyliśmy dziewięćdziesiąt minut, a goście, nawet rezerwowi, którzy dużo biegali przeciwko NEC, wchodzą tak, jakby grali tylko pięć minut. Podoba mi się to.
Pomimo tego, że Meksykanin w ostatnich tygodniach często zaczynał jako podstawowy gracz, nie widzi się jeszcze pierwszym napastnikiem. - Pierwszym napastnikiem jestem ja i Danilo. Tak, naprawdę, często się zmienialiśmy i ma to również związek z taktyką na mecz. Czasami on zaczyna, czasami ja.
Komentarze (0)