Z piłką pod pachą, koszulką w ręku i szalikiem Feyenoordu na szyi John Guidetti schodzi do szatni. Trzy bramki szwedzkiego napastnika przesądziły o wyniku niedzielnego meczu. Mimo hat-tricka, młokos jak zwykle był skromny. " To nie tylko ja, to był cały zespół" - mówił tuż po meczu. "To zasługa całej drużyny, sztabu, kibiców, wszystkich. Jeśli miałbym wokół siebie innych zawodników, na pewno byśmy tego nie wygrali".
Pod koniec drugiej połowy, zmęczony Guidetti opuścił boisko. Gospodarze mimo, że szukali swojej szansy, nie znaleźli jej. Duża w tym zasługa też Stefana de Vrija, który w ostatnich sekundach popisał się wyśmienitą interwencją. "W wielkim stylu wybił piłkę Ferowi. Klasa sama w sobie. Każdy w zespole chce współpracować. Walczymy. I na szczęście jest nam to wynagradzane".
Guidetti już jest popularny wśród kibiców a na De Kuip pojawia się co raz więcej jego rodaków ze Szwecji, a wśród nich jego ojciec, który dziś na trybunach stał dumnie w koszulce Feyenoordu. "Teraz czas na odpoczynek. Będę jeszcze wspominał to z rodziną i przyjaciółmi" - powiedział napastnik.
Zapytany, czy jego zdaniem trener Szwecji widział ten mecz, Guidetti z szerokim uśmiechem odpowiedział "miejmy nadzieję".
Komentarze (0)