Dávid Hancko bardzo szybko odnalazł się w Rotterdamie. Środkowy obrońca, który latem przyszedł ze Sparty Praga, bez wysiłku zaadaptował się i jest wysoko ceniony przez kibiców. Hancko czuje uznanie Legionu, mówi w rozmowie zAlgemeen Dagblad.
- Niewiarygodne. Trudno mi mówić o sobie, ale myślę, że w Sparcie Praga też byłem zawodnikiem, który dobrze wyglądał w oczach kibiców. Ale zajęło mi to lata. W Feyenoordzie czułem się tak już po kilku tygodniach. Widziałem Feyenoord grający przeciwko Slavii Praga w zeszłym sezonie i już wtedy poczułem, że mogę pasować do tego klubu.
To, że jego przejście zajęło trochę czasu, nie sprawiło, że zwątpił. - Negocjacje w sprawie mojego transferu do Rotterdamu trwały dziewięć tygodni i przez cały ten czas uważnie śledziłem klub. Od czasu do czasu rozmawiałem z trenerem Arne Slotem i już wiedziałem, czego ode mnie oczekiwaliby, gdybym faktycznie grał na De Kuip. Widziałem ten tłum wykrzykujący na meczach i pomyślałem: po prostu tam pasuję.
Według Hancko decydująca może być publiczność w meczach. - Kiedy grałem w Sparcie Praga, musieliśmy wyjść na Celtic w okresie COVIDa. Stadion był pusty i wygraliśmy 1:4. Później graliśmy na pełnym Ibrox Stadium przeciwko Rangers i byliśmy zachwyceni.Różnica polegała tylko na publiczności. Tak też jest w przypadku DeKuip, trudno się zrozumieć na boisku. Jeśli strzelisz gola i staniesz przed trybuną pełną krzyczących i wiwatujących ludzi, to wiesz, o co grasz. To były też chwile, kiedy pomyślałem: tak, Dávid, Feyenoord idealnie do ciebie pasuje.
Komentarze (0)