FC Dordrecht od wczoraj wie, że zagra w barażach o Eredivisie. Zespół składający się z m.in z zawodników takich jak Antef Tsoungui, Ilias Sebaoui, Korede Osundina i Shiloh 't Zand działa jak dobrze naoliwiona maszyna, a po wczorajszym triumfie 1-4 nad Bredą, plasuje się na zasłużonym czwartym miejscu w lidze. W obliczu zaciętej konkurencji z drużynami takimi jak Willem II, FC Groningen, NAC Breda, Roda JC, ADO Den Haag i SC Cambuur, ich pozycja jest naprawdę imponująca.
Klub podjął już wiele działań, aby być tak wysoko, lecz generalny menedżer Hans de Zeeuw nie ukrywa, że znacząca pomoc ze strony Feyenoordu była kluczowa. - Bez wznowionej współpracy nie bylibyśmy tak wysoko- stwierdza De Zeeuw w wywiadzie dla Voetbal International. - Zgadzam się, że tak jest. Jednakże, obecnie wszyscy skupiają się na zawodnikach wypożyczonych z Feyenoordu. Są oni rzeczywiście utalentowani, co jest niepodważalne, ale nie umniejsza to wartości pozostałych członków zespołu. Posiadamy świetną drużynę, w tym również tych zawodników, którzy są z nami na stałe. W dużej mierze byli oni monitorowani przez Marka Ruijla z Feyenoordu, który wspiera nas w aspektach technicznych.
Shiloh 't Zand robi wrażenie, zdobywając jedną nominację za drugą i kolejne nagrody. De Zeeuw ma nadzieję, że po FC Dordrecht 't Zand zrobi krok naprzód i byłoby szkoda, gdyby pozostał w drużynie z Dordrechtu na dłuższy czas. - Shiloh była dla nas prezentem latem. Współpracujemy z Feyenoordem, a Shiloh dostaliśmy później, nie licząc wypożyczonych, którzy przyszli do nas zgodnie z umową. Nie wątpiliśmy w Shiloha, ale nie chcemy sprawiać wrażenia, że jesteśmy klubem satelickim Feyenoordu, bo nim nie jesteśmy. Chcemy zachować własną tożsamość.
- Mimo pewnych wątpliwości, powiedzieliśmy "tak". Jest to szczególnie pozytywne dla Shiloha. Nie posiadam rozległej wiedzy o piłce nożnej, więc trudno mi ocenić, czy jest on wystarczająco dobry dla Feyenoordu. Jednak jestem przekonany, że zasługuje na grę w Eredivisie. Z trybun obserwuje go wiele kibiców.
Komentarze (0)