Ramon Hendriks i jego Vitesse w niedzielę podejmą u siebie Feyenoord. Wypożyczony piłkarz na chwilę odkłada na bok wszelkie sentymenty.
- Feyenoord jest w moim sercu i cenię kibiców. Oglądam wszystkie mecze i sympatyzuję z klubem. Ale jestem profesjonalistą, daję z siebie wszystko dla Vitesse. Naprawdę, naprawdę chcę wygrać.
W akademii Ramon grał jeszcze między innymi u boku Quilindschy'ego Hartmana i Lutsharela Geertruidy. Ale w najbliższą niedzielę to oni będą jego przeciwnikami. - Wymieniliśmy tylko uprzejmości. Hartman życzył mi powodzenia, a ja jemu również.
Vitesse wciąż błąka się po dolnych rejonach tabeli, ale zdaje się, że Edward Sturing zaczyna panować nad sytuacją. - Jestem obrońcą, to moja praca. Utrzymanie zera daje pewne poczucie władzy. Zwłaszcza jeśli kilka razy zaliczy się dobrą interwencję. W pierwszej połowie sezonu błędów popełniliśmy za dużo. Do tego trzeba było się przyzwyczaić. W Feyenoordzie nie traciliśmy tylu bramek. Na szczęście jesteśmy teraz lepsi defensywnie, co pomoże nam w nadrabianiu strat.
Sam Hendriks też zaczyna wyglądać na boisku. Widzi to Feyenoord, widzi to Vitesse, które może go kupić, ale widzą to też kluby z Niemiec. - Nie zawracam sobie głowy tym, co będzie latem. Teraz liczy się tylko Vitesse. A ten zespół nie zasługuje na siedemnaste miejsce w Eredivisie. Zauważyłem, że w tym sezonie stałem się sprawniejszy i lepszy. Kontuzja więzadeł krzyżowych wykluczyła mnie na rok. W Vitesse wróciłem. Gram wszystko, czuję się dobrze i mam rytm. Miałem tylko nadzieję, że sportowo pójdzie lepiej. Że będziemy wyżej.
Komentarze (0)