W poniedziałek Henk van der Bijl, najstarszy żyjący były piłkarz Feyenoordu, obchodził swoje setne urodziny. Jubileusz został uczczony w wielkim stylu w ośrodku opieki Laurens De Hofstee w Ommoord, gdzie przygotowano uroczystość godną klubowej legendy.
Świetlica w barwach Feyenoordu
Specjalnie na tę okazję świetlica została zamieniona w swoisty pub, udekorowany flagami Feyenoordu i kartkami z napisem: "100 lat Henka". Przez cały czas rozbrzmiewały klubowe piosenki, choć sam solenizant, ze względu na problemy ze słuchem, nie mógł w pełni ich docenić. Jednak dla przybyłych gości atmosfera była wyjątkowa – wspomnienia o dawnych latach, gdy Van der Bijl bronił barw Feyenoordu, wydawały się wciąż żywe.
Henk van der Bijl, który strzegł bramki Feyenoordu w latach 1946-1957, zasłynął swoim spektakularnym, a momentami brawurowym stylem gry. Uwielbiany przez kibiców, był znany z nieustępliwości i odwagi – nie bał się wchodzić w ryzykowne pojedynki z nacierającymi napastnikami. Jego widowiskowe interwencje często kończyły się kontuzjami, co nie osłabiało jego popularności. Kibice skandowali wtedy:
„Tygrys jest tylko jeden: Bijl, Bijl, Henkie Bijl!” – a w dniu jego setnych urodzin to legendarne hasło wciąż brzmiało w pamięci obecnych.
Wzruszający moment: miłość do Feyenoordu ponad wszystko
Gdy solenizant został zapytany, co Feyenoord znaczy w jego życiu, nie był w stanie odpowiedzieć – emocje wzięły górę i wybuchnął płaczem. Był to wzruszający dowód na to, jak głęboko klub wciąż tkwi w jego sercu.
Organizatorzy zadbali o każdy szczegół. Na gości czekał okazały tort w barwach Feyenoordu, a hymn klubu "Ręka w rękę, towarzysze" wybrzmiewał kilkukrotnie. Żona Van der Bijla, 88-letnia Tiny, z entuzjazmem śpiewała klubowe pieśni, choć sam jubilat ze względu na słaby słuch nie mógł w pełni w nich uczestniczyć. Jego komentarz: "Nie słyszę tego", wywołał śmiech wśród gości, przypominając jednocześnie o upływie czasu. Mimo zaawansowanego wieku Van der Bijl wciąż imponuje zdrowiem – nie przyjmuje żadnych leków, co w jego wieku jest prawdziwą rzadkością.
Wciąż wierny kibic Feyenoordu
Pomimo demencji i ograniczeń wynikających z wieku, były bramkarz nadal śledzi wszystkie mecze swojego ukochanego klubu. Pod koniec 2023 roku spełniło się jego marzenie – dzięki pomocy pracownika socjalnego i syna, Van der Bijl mógł po raz kolejny odwiedzić De Kuip. To symboliczne pożegnanie z miejscem, w którym spędził najpiękniejsze lata kariery, było dla niego ogromnym przeżyciem.
Kariera naznaczona poświęceniem
Van der Bijl rozegrał 198 oficjalnych spotkań dla Feyenoordu. Gdyby nie liczne kontuzje, liczba ta mogłaby być znacznie większa. Jego syn, Hans, wspomina, jak wielokrotnie widział ojca cierpiącego z powodu kontuzji:
„Te zwichnięte ramiona… Zdarzało się to bardzo często. Przez te urazy musiał zakończyć karierę wcześniej, niż by chciał.”
Królewskie gratulacje i hołd od Feyenoordu
Jubileusz Van der Bijla nie przeszedł bez echa – solenizant otrzymał gratulacje od samej rodziny królewskiej. Gdy powiedziano mu, że król przysłał kartę, zareagował z typowym dla siebie humorem:
„Czy w takim razie mamy króla?” – rzucił żartobliwie, wywołując salwy śmiechu.
Jednak dla jubilata najważniejszym momentem była wizyta przedstawicieli Feyenoordu. Dyrektor handlowy Ruud van der Knaap oraz były bramkarz Peter Brunings osobiście złożyli mu życzenia. Wręczyli mu koszulkę z napisem „Henk Bijl 100” oraz miniaturkę De Kuip– symbolizującą miejsce, które na zawsze pozostanie jego domem.
Nieśmiertelna legenda
Choć Van der Bijl od dawna nie pojawia się na murawie, w sercach kibiców Feyenoordu pozostaje niezapomnianą legendą. Gdy ostatni kawałek tortu zniknął z talerzy, jedno było pewne – Henk van der Bijl może i jest najstarszym żyjącym byłym piłkarzem Feyenoordu, ale wśród fanów wciąż jest żywy jak za dawnych lat.
Wyświetl ten post na Instagramie
Komentarze (0)