Jean-Paul Boëtius marzy o powrocie do Feyenoordu. Już raz wrócił do klubu, w którym się wychował, ale jego pobyt ograniczył się tylko do jednego sezonu. Od tego czasu wiele się zmieniło w jego życiu, w tym dwukrotne pokonanie raka. Te doświadczenia sprawiły, że czuje się znacznie bardziej dojrzały.
- Po prostu mam wiele do zaoferowania piłce nożnej - mówi Boëtius w wywiadzie dla de Volkskrant. - Z natury zawsze jestem wesoły, tańczę, śmieję się. Ale czasami jestem zamyślony, zagłębiony w myślach. Wtedy zastanawiam się, co jeszcze mogę zrobić, aby móc ponownie grać w piłkę nożną. 30-letni pomocnik uważnie obserwuje rynek transferowy i jest w stałym kontakcie ze swoim agentem.
Gdy wydawało się, że Calvin Stengs jest na dobrej drodze do przejścia do Charlotte FC, Boëtius rozważał kontakt z Johnem de Wolfem, lecz nie chciał być nachalny. - Trzecia próba zauroczenia. Jestem ogromnie wdzięczny Feyenoordowi za słowa wsparcia, kiedy pojawiły się wieści o tym przerzucie. To było naprawdę poruszające. Powrót do Feyenoordu to moje największe marzenie, podobnie jak Mainz. Wierzę, że mogę wnieść coś wartościowego dzięki moim umiejętnościom i doświadczeniu.
- Czuję się świetnie, niemal codziennie trenuję w akademii piłkarskiej Tifa, gdzie doskonalę swoje mocne i słabe strony. Odważę się powiedzieć, że jestem bardziej kompletnym i lepszym zawodnikiem niż kiedykolwiek. Bardziej zmotywowany niż młody osiemnastolatek. W tym kontekście, choroba miała na mnie bardzo pozytywny wpływ.
Komentarze (0)