Trener Slavii Praga, Jindřich Trpišovský nie ukrywał swojego zadowolenia z faktu, że stracił Ondřeja Lingra na rzecz Feyenoordu Rotterdam.
- We wtorek Ondra przyszedł do mojego biura, żeby się pożegnać. Powiedział mi, że wylatuje następnego dnia. Przypuszczam, że jeśli nie zmienił kursu, to jest w Rotterdamie. Mick van Buren, który jest zagorzałym fanem Feyenoordu, był najbardziej podekscytowany tym transferem. Puszczał mu przyśpiewki w szatni, był chyba bardziej podekscytowany niż Linzi.
- Tracę ważnego zawodnika, ale cieszę się, że jest bohaterem takiego transferu. Świetnie nam się pracowało przez te trzy lata.
- Mam straszną sympatię do takiego typu zawodników, będzie nam go brakowało jako osoby. Tracimy strasznie ważnego członka zespołu, osobowość. Dominuje poczucie, że straciliśmy niezwykle ważnego piłkarza przed kluczowym meczem. Muszę przyznać, że we wtorek czułem się z tym naprawdę źle. Chciałem mieć Linziego przynajmniej na Ługańsk. Tak, bardzo to odczuwam. Ale z czasem, gdy zobaczę, jak wybiega na De Kuip, jestem pewien, że duma weźmie górę. Tak jak wtedy, gdy zobaczyłem trzech naszych chłopaków w wyjściowym składzie Benfiki. Trenerzy na początku są niezadowoleni, gdy ktoś odchodzi. Tak to już jest.
Co straci drużyna wraz z odejściem Lingra? - Ważne bramki. Podejrzewam, że strzelił dwadzieścia pięć goli w lidze, kolejne w Europie. Prawie wszystkie ważne, zwycięskie. O pierwszym kontakcie z Feyenoordem dowiedziałem się w poniedziałek. Pomimo tego, że liczyliśmy się z tym, to był to grom z jasnego nieba. Zimą, a potem latem dużo rozmawialiśmy, przeglądaliśmy oferty. Niektóre z nich nie wyglądały dla mnie dobrze, nie były na miarę Slavii. Miałem nadzieję, że nam pomoże. Nie mogę jednak nic z tym zrobić. Musimy sobie z tym poradzić.
Michala Býček potwierdził zgromadzonym doniesienia mediów. - Ondrej jest w Rotterdamie na testach medycznych. Kiedy wszystko będzie oficjalne, ogłosimy to.
Komentarze (0)