Po kilkutygodniowej nieobecności Justin Bijlow wrócił w czwartek do bramki Feyenoordu. Przy odrobinie szczęścia, Portowcy pokonali Romę 1-0.
- Cieszę się, że mogłem znów zagrać. To straszne, kiedy nie możesz być na boisku. Po meczu byłem osobiście szczęśliwy i poczułem ulgę, znów czuje się dobrze.
- Starałem się dzisiaj zachować spokój i robić swoje. Trudno jest ocenić pewne sytuacje, ale na szczęście opiekuje się mną dobry trener bramkarzy.
Roma nie wykorzystała przede wszystkim rzutu karnego. - Mogę teraz powiedzieć, że miałbym piłkę, gdyby nie trafiła w słupek, ale szczególnie cieszę się, że nie wpadła do środka - śmieje się bramkarz, któremu po przerwie pomogli koledzy z drużyny, gdy piłka odbiła się od jego kolegi i poprzeczki.
- Gramy razem, a moi koledzy też potrafią pomóc w niektórych sytuacjach - podsumował wychowanek.
Komentarze (0)