Ondrej Lingr strzelił zwycięskiego gola dla Feyenoordu przeciwko Vitesse w ostatnią niedzielę. W swoim pierwszym sezonie w Feyenoordzie, 25-letni pomocnik musi zadowalać się wejściami z ławki.
- Cieszę się, że dzięki mojej bramce mogłem pomóc drużynie w odniesieniu ważnego zwycięstwa. Ogólnie graliśmy dobrze, ale w końcówce coś zaczęło dziać się z nami złego - mówi Czech. Feyenoord znów stracił bramkę po pierwszej lepszej okazji rywala. - To na pewno nasz problem, ale jestem zdania, że jest coraz lepiej, jeśli o to chodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że znowu nie mieli wieku okazji, ale i tak strzelili gola. Najważniejsze, że umiemy na takie coś zareagować. Kluczowe było zdobycie tutaj trzech punktów.
- Nie ma znaczenia, czy z ławki, czy od początku, zawsze jestem gotowy pomóc Feyenoordowi. Cieszę się z szans, które dostaję. Ciężko pracuję na treningach. Im więcej trenuję, tym bardziej przyzwyczajam się do drużyny. Koledzy i sztab bardzo mi pomagają. Cieszę się czasem spędzanym w Feyenoordzie i Rotterdamie. Jestem gotowy na więcej minut, ale najważniejsza jest ciężka praca.
Po zdobyciu gola Lingr natychmiast pobiegł w kierunku sektora gości. - Po golu nigdy nie wiem, co robić. Po prostu krzyczę i cieszę się chwilą. W Slavii często strzelałem bramki, a koledzy śmiali się z tego, jak świętowałem te bramki.
Komentarze (0)