Ondřej Lingr został wczoraj oficjalnie zaprezentowany mediom. Nowa 'dziesiątka', wypożyczona ze Slavii Praga z opcją wykupu, zaznaczyła, że po drobnej kontuzji jest już w pełni sił i nie może doczekać się debiutu w Feyenoordzie.
- Ostatnie dni były dla mnie jak rollercoaster. Szczególnie w niedzielę miałem gęsią skórkę, gdy wszedłem na boisko. Teraz to smakowało jeszcze lepiej - powiedział Lingr, który dobrze zna Feyenoord z czasów gry w Slavii.
- Graliśmy ze sobą cztery razy. To coś we mnie pobudziło. Feyenoord był właściwie stale lepszą drużyną. Co więcej zapamiętałem mocno śpiew kibiców, gdy wychodziliśmy na boisko. Z niecierpliwością czekam na moment, w którym zaśpiewają także dla mnie, już jako zawodnika Feyenoordu.
Czech nie zapomniał też o stylu gry drużyny Arne Slota. - Styl był podobny do Slavii, ale przychodząc tutaj zauważyłem wiele zmian. Dużo więcej uwagi poświęca się szczegółom i zauważam to w środowisku poza zespołem. Na przykład zespół medyczny. Wszystko wydaje się być o krok dalej - wyjaśnia Lingr.
24-letni Czech nazywa siebie "wszechstronnym zawodnikiem, który lubi operować tuż za napastnikami". - Mogę powiedzieć prawie z całą pewnością, że będę wygrywał mecze dla tej drużyny. Ostatnio miałem problemy, ale to nic poważnego, jakieś skurcze w ścięgnach podkolanowych. Trenowałem z drużyną we wtorek i jestem gotowy do gry.
Komentarze (0)