Może nie imponował tak bardzo jak Santiago Gimenez, ale były zawodnik Feyenoordu Dave Mitchell był wyróżniającym się napastnikiem w Rotterdamie w latach 80-tych. Australijczyk przebywa obecnie w Holandii i cieszy się wszystkim wokół swojego dawnego klubu. Od spacerów po De Kuip po oglądanie meczów na Varkenoord.
- Wiesz, gdzie trenowaliśmy, prawda? Tutaj, na parkingu - powiedział Mitchell De Telegraaf z szerokim uśmiechem, stojąc przed budynkiem Maasgebouw. - Było tu jedno boisko i trenowaliśmy na nim przez cały rok. W tamtych latach nawet boisko na De Kuip było w fatalnym stanie. Wystarczy spojrzeć na nagranie z meczu PSV-Feyenoord.
W tamtym meczu napastnik Feyenoordu zaimponował sam sobie. - PSV właśnie wygrało Puchar Europy pod wodzą Guusa Hiddinka. Van Breukelen, Ronald Koeman, Ivan Nielsen, Søren Lerby, Wim Kieft, a później Romario. To oni odwiedzili De Kuip. Czułem, że kibice zaczęli mnie kochać po moim pierwszym roku w Feyenoordzie. Nigdy nie byłem pod wrażeniem przeciwnika i w ciągu 15 minut dałem Feyenoordowi prowadzenie 2-0.
W pewnym momencie Mitchell musiał wybierać między Feyenoordem a Australią. Mógł przecież pojechać z reprezentacją na Igrzyska Olimpijskie, te jednak odbywały się w połowie września. Trener Feyenoordu Rob Jacobs jasno stwierdził, że Australijczyk nie ma co liczyć na grę i zastąpi go Peter Houtman.
- Naprawdę zabolało mnie odejście z Feyenoordu. Czułem się tam jak w domu, dobrze dogadywałem się ze wszystkimi chłopakami w drużynie. Sjakie (Troost - red.) wciąż jest moim przyjacielem. Inni zawodnicy w drużynie mieli świetne kariery jako dyrektorzy. Marcel Brands i Martin van Geel mieli świetne kluby i nadal są aktywni. Czy widziałem to w nich wtedy? Trudno powiedzieć. Moja żona Adele (aktorka, red.) spodziewała się dziecka i tutaj w Rotterdamie urodziła się nasza pierwsza córka - wspomina dalej Mitchell.
Mitchell jest teraz przez tydzień w Europie i oczywiście odwiedził swoją wielką klubową miłość. W środowe popołudnie poszedł oglądać Feyenoord U- 19 i rozmawiał z Robinem van Persiem, a rozmowa ta wywarła na Australijczyku duże wrażenie. Siedząc wieczorem na De Kuip, dostrzegł wiele podobieństw.
- Przeciwko Lazio widziałem, że pierwsza drużyna też tak grała. Fajnie, że ta linia jest w klubie. Ludzie to uwielbiają i całkowicie to rozumiem. Mi ta gra też się podobała. A ten napastnik! Gimenez jest tak dobry. Nic dziwnego, że stadion jest teraz wypełniony co tydzień. Świat się tutaj odwrócił. Feyenoord góruje nad Ajaksem, lubię to!
W czasie, gdy Mitchell przywdziewał koszulkę Feyenoordu, na stadionie zasiadało średnio około 9500 osób. Teraz były napastnik zasiadł na stadionie z niecałymi 50 000 osób. To zrobiło spore wrażenie. - Nagle siedzę tutaj wśród prawie 50 tysięcy ludzi i nie wiem, czego doświadczam. Niesamowite. Niedługo ta atmosfera będzie robiła wrażenie na kolejnym Australijczyku. Jeśli wypatrzę kogoś dobrego, zaproponuję go Feyenoordowi - podsumował 61-latek, który grał w Rotterdamie w latach 1987–1989.
Komentarze (0)