Jakub Moder był bez wątpienia główną postacią sobotniego meczu Feyenoordu przeciwko Fortunie Sittard. Środkowy pomocnik zdobył obie bramki w wygranym 2:0 spotkaniu i po końcowym gwizdku podzielił się swoimi wrażeniami z klubowym kanałem Feyenoord ONE. Mówił nie tylko o swoim występie, ale też o trudnym początku meczu, taktycznych korektach i nieocenionym wsparciu kibiców.
– Zaczynam powoli się przyzwyczajać do strzelania bramek – rozpoczął Moder z uśmiechem. – Oczywiście cieszę się z goli, ale jeszcze bardziej z tego, że zdobyliśmy trzy punkty. Zwłaszcza druga połowa była pokazem siły całego zespołu. W pierwszej części gry mieliśmy trochę problemów, ale najważniejsze jest to, że udało się zakończyć mecz zwycięstwem.
Feyenoord nie miał łatwego zadania. Fortuna Sittard postawiła trudne warunki, szczególnie przed przerwą. – To był wymagający mecz. W pierwszej połowie nie graliśmy dobrze – musimy to dokładnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski. W przerwie dokonaliśmy kilku zmian w ustawieniu i to przyniosło efekt. Kluczowe było to, że zaczęliśmy wyżej naciskać – szczególnie na bramkarza i linię obrony. Zmusiliśmy ich do błędów, odebraliśmy im przestrzeń do spokojnego rozegrania piłki od tyłu. Myślę, że to właśnie był ten moment, który wszystko zmienił i pozwolił nam przejąć kontrolę.
Pierwszy gol padł po stałym fragmencie gry, który – jak się okazuje – był efektem pracy na treningach. – Dużo pracujemy nad stałymi fragmentami z całym sztabem szkoleniowym. Ten gol był dokładnie takim efektem – wszystko było zaplanowane. Ustawiłem się tam, gdzie miałem być. Gernot (Trauner – przyp. red.) odegrał piłkę i wystarczyło tylko uderzyć. Miałem sporo miejsca i nie mogłem tego zmarnować.
Po trafieniu Moder nie krył emocji, celebrując bramkę z kibicami zgromadzonymi w sektorze gości. – Każdy gol to ogromne emocje, zwłaszcza w takich meczach, w których gra nie układa się od początku. Ta bramka była dla nas bardzo potrzebna – dlatego też wybuch radości i trochę ulgi. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba iść za ciosem. Na szczęście szybko strzeliliśmy drugą i to ustawiło resztę spotkania.
Na pytanie o kibiców, którzy skandowali na jego nazwisko, odpowiadał z uśmiechem. – To trochę szalone. Jestem ogromnie wdzięczny za wsparcie, jakie dostaję od fanów. W Brighton też miałem swoje przyśpiewki, ale teraz, gdy słyszę własne nazwisko śpiewane tutaj, w barwach Feyenoordu, to naprawdę coś wyjątkowego. Chciałbym bardzo podziękować kibicom – ich obecność na każdym meczu, także wyjazdowym, znaczy dla nas bardzo dużo. Czujemy ich energię, ich doping daje nam siłę. Dla mnie osobiście to bardzo ważne i budujące, gdy słyszę swoje imię z trybun.
Komentarze (0)