Anis Hadj Moussa ma za sobą udany rok. Skrzydłowy, który najpierw występował w Vitesse na zasadzie wypożyczenia, przeniósł się do Feyenoordu i w zaledwie kilka miesięcy stał się kluczowym zawodnikiem zespołu. Hadj Moussa zachwycał nie tylko w Eredivisie, ale także w Lidze Mistrzów, gdzie imponował efektownymi akcjami.
– Dobrze zakończyłem rok – podsumowuje 2024 rok w rozmowie z Feyenoord ONE. – Początek był trudny przez wszystkie zmiany. Nowy klub, nowy trener – wszystko było dla mnie nowe i musiałem się do tego przyzwyczaić. Potem było już lepiej i cieszę się, że kończę rok w dobrym stylu.
Hadj Moussa docenia również sposób, w jaki Feyenoord zorganizował jego transfer. – To była bardzo przyjemna zmiana. Byłem szczęśliwy, że trafiłem do Feyenoordu. Psychicznie czułem się dobrze, choć fizycznie musiałem ciężko pracować, by nadrobić zaległości. Włożyłem w to wiele wysiłku, by dorównać poziomowi wymaganiom tego klubu.
Mimo świetnych występów pod koniec roku, Hadj Moussa z mieszanymi uczuciami podsumowuje pierwszą połowę sezonu. – Jestem bardzo zadowolony z zespołu, ale w moim przypadku mam pewne wątpliwości. To był trudny okres – na początku grałem mało. Dopiero później udało mi się wnieść swój wkład. Oceniam ten czas na 50 na 50.
Zapytany o najważniejsze wydarzenie w Feyenoordzie, bez wahania wskazuje na swoje pierwsze trafienie. – Zdobyłem bramkę w meczu z RB Salzburg. Nie wygraliśmy wtedy, ale dla mnie było to wyjątkowe – pierwszy gol w Lidze Mistrzów i to na własnym stadionie. To dla mnie najważniejszy moment.
Strzelać czy podawać?
Hadj Moussa zdaje sobie sprawę, że ma jeszcze nad czym pracować. Skrzydłowy chce poprawić decyzje w kluczowych momentach. – Myślę, że zrobiłem postępy w kilku aspektach, ale muszę jeszcze popracować nad ostatnimi podaniami. Czy lepiej strzelać, czy podawać do kolegi z drużyny? To obszar, w którym chcę się poprawić.
Piłkarz zawsze może liczyć na wsparcie ze strony rodziny. – Moja rodzina jest ze mną wszędzie – w Belgii, Francji, a teraz w Holandii. Gdy gram, przychodzą na mecze. Czasami przemierzają trasę z Paryża do Rotterdamu tylko po to, by zobaczyć mnie w akcji, a potem wracają późną nocą. To mnie motywuje. Nie mogę się poddać – dla moich rodziców, rodzeństwa i całej rodziny. To oni są moją największą inspiracją.
Komentarze (0)