Chociaż często musi zadowalać się rolą rezerwowej, Oliwia Szymczak już zaznaczyła swoją obecność w kobiecym zespole Feyenoordu. Dzięki Polce Feyenoord wywalczył niedawno awans do ćwierćfinału Pucharu Holandii.
- Bycie numerem dwa nie jest dla mnie rozczarowaniem. Wiedziałam o tym wcześniej. Poza tym mogę się jeszcze wiele nauczyć od Jacinthy Weimara, który ma większe doświadczenie. Mam jednak chęć do gry i ma to coś pozytywnego, ponieważ sprawia, że pracuję jeszcze ciężej na treningach - powiedziała Algemeen Dagblad.
W meczu pucharowym przeciwko ADO Den Haag, Szymczak obroniła rzut karny w konkursie jedenastek. - Ten rzut karny był niesamowity. Przeszło przeze mnie tyle emocji. Nie denerwowałam się wcześniej, ale naprawdę nie mogłam się doczekać. Puchar rządzi się swoimi prawami. Jest wszystko albo nic. Nie ma więc miejsca na stres.
- Nawet kiedy ADO wyrównało w doliczonym czasie gry, nie było nerwów. Byłam przekonana, że przejdziemy dalej. Dlaczego? Ponieważ naprawdę graliśmy jak drużyna i nie zawiedliśmy się nawzajem - mówi dalej Oliwia, która świetnie czuje się w Rotterdamie. Eredivisie to dla Szymczak nowy świat. W Polsce kobieca piłka nożna nie jest (jeszcze) na poziomie Holandii.
- Ale to się rozwija, bo jest dużo szkółek piłkarskich dla dziewcząt. Ponadto liczba widzów rośnie, a mecze najwyższej klasy rozgrywkowej Orlen Ekstraligi są transmitowane w telewizji. Widać, że Polska idzie do przodu, choć potrzebujemy do tego pomocy z zagranicy.
- Podjęłam decyzję o przeprowadzce do Rotterdamu, ponieważ chciałam czegoś nowego. A Feyenoord to klub, który cieszy się dobrą opinią na całym świecie. Również w dziedzinie coachingu. To dla mnie najlepsze miejsce do doskonalenia techniki. Spodziewałam się, że będę miała więcej problemów z dostosowaniem się, ale zespół i klub sprawili, że było łatwiej.
Szymczak, która studiuje zarządzanie online na polskiej uczelni i pobiera lekcje niderlandzkiego w Rotterdamie, ma kontrakt do lata tego roku i wciąż nie wiadomo, czy zostanie. Ale aspiracji jej odmówić nie można. - Pewnego dnia chcę wygrać krajowy tytuł lub puchar kraju. Marzę o dniu, w którym będę mogła zagrać w kobiecej Lidze Mistrzów.
20-latka wróciła też do czasów klubu KKPK Medyk Konin i początków z piłką. - Próbowałam każdego sportu, jaki można sobie wyobrazić. Ale jako dziecko kopałam piłkę i grałam w drużynie chłopców...w polu. Pewnego razu bramkarz doznał kontuzji i chciałam spróbować. Cieszę się, że to zrobiłam, bo od tamtego dnia chciałam grać tylko na tej pozycji.
Komentarze (0)