Brian Priske udzielił szczerego wywiadu dla Voetbal International. Będący już pod dużą presją trener Feyenoordu, wyjaśnia swoje decyzje. Priske zaczynał od formacji 3-4-3, ale szybko powrócił do obrony czteroosobowej. Trener wciąż wierzy, że sytuacja wróci na właściwe tory, choć zdawał sobie sprawę, że nie będzie łatwo przejąć drużynę po udanym okresie pod kierownictwem Arne Slota.
- Mogłem pójść na łatwiznę, zostać w Pradze i poczekać na inny klub. Ale to właśnie w powadze zadania dostrzegłem wyzwanie. Wiedziałem, że Feyenoord nie będzie Plug & Play. Feyenoord potrzebuje przede wszystkim czasu, ale takiego czasu w topowym klubie nie ma. Wiem o tym i na szczęście nie tylko ja, ale także zarząd. Będziemy musieli się rozwijać i działać w tym samym czasie. Chociaż jest to duże wyzwanie, nadal w pełni wierzę w ten projekt.
- Patrzę na obecną sytuację następująco: mamy tutaj dobrą grupę zawodników, którzy mogą pracować na 1908 w świetnych warunkach. Z doświadczenia wiem, że jeśli będziemy ciężko pracować i wykonywać swoje obowiązki, staniemy się silniejsi i zaczniemy grać lepszy futbol. W mojej karierze zrozumiałem jedno: liczy się nie to, jak się zaczyna, ale jak się kończy. Presja wynika z świadomości, że to, co musimy zrobić, wymaga wykonania już dzisiaj.
Priske rozumie zewnętrzną krytykę, jednak istnieje wiele przyczyn, dla których Feyenoord nie prezentuje jeszcze dobrej gry. Zespół z Rotterdamu współpracuje z nową kadrą techniczną, pożegnał siedemnastu graczy, a jedenastu nowych musi się jeszcze zaaklimatyzować. Dodatkowo Feyenoord boryka się z urazami zawodników takich jak Quilindschy Hartman, Calvin Stengs i Santiago Gimenez. Hugo Bueno oraz Thomas Beelen także byli niedostępni przez pewien czas. Niektórzy zawodnicy mieli również problemy z transferami, co wpłynęło na ich formę.
Kibice i eksperci zastanawiają się, dlaczego Feyenoord nie kontynuował rozwijania strategii, która przynosiła sukcesy Slotowi przez trzy lata. - Było to powiązane z okresem transferowym. Po odejściu Wieffera i Minteha spodziewałem się, że niedługo stracimy kolejnych piłkarzy. Wydawało mi się, że to odpowiedni moment na zmiany, ponieważ sądziłem, że taki styl gry będzie dobrze pasował do naszej drużyny, szczególnie biorąc pod uwagę nadchodzącą Ligę Mistrzów. Trauner, Beelen, Nieuwkoop to gracze, którzy rozumieją ten system i doskonale się w nim odnajdują.
- Dzisiejsza wiedza każe mi stwierdzić, że nie powinienem tego robić. Zmiana stylu gry na 3-4-3 kosztowała nas niepotrzebnie dużo czasu i to mnie denerwuje, ponieważ teraz brakuje nam tego czasu. Nie boję się tego przyznać, ale z pewnością miałem ku temu powody. Nie wymyśliłem tego sam, ale patrząc na drużyny odnoszące sukcesy w piłce nożnej, wszystkie bazują na solidnych podstawach, strukturze i ciągłości. To jest podstawa. Mamy już wszystkiego po trochu, ale jeszcze nie wszystko działa optymalnie.
Komentarze (0)