Feyenoord z łatwością pokonał Almere City. Mimo że przez większość meczu zespół z Rotterdamu nie prezentował się wybitnie, to wczesne zdobycie prowadzenia pozwoliło drużynie Briana Priske na ostateczne zwycięstwo 1-4 w Almere. Brian Priske przyznał, że to przyjemne uczucie wyjeżdżać na przerwę reprezentacyjną z takim wynikiem.
- Trzy punkty i brak kontuzji – podkreśla trener, omawiając kluczowe aspekty po meczu. - Do tego solidny występ zawodników, którzy być może nie spędzają na boisku tyle czasu, ile by chcieli. Jestem z tego popołudnia zadowolony.
Dzisiaj zadebiutował Zépiqueno Redmond. - Spisał się bardzo dobrze. To był jego debiutancki mecz w naszym zespole, więc to dla niego ogromne doświadczenie. W ostatnich tygodniach pokazał, że dobrze wpasowuje się w drużynę. Wszyscy liczyliśmy na jego gola, ale czasami tak bywa. Zrobił wszystko, co w jego mocy, by pomóc drużynie. Teraz, nawet w obliczu braku kontuzji, będzie musiał udowodnić swoją wartość.
Po szybkim golu, Priske zasiadł na ławce rezerwowych, wydając się zaskoczony. - Byłem szczęśliwy i zastanawiałem się, co się wydarzyło. Ćwiczyliśmy to przez jakiś czas w tym tygodniu, więc zdziwiło mnie, że zajęło nam to tylko kilka minut - mówił po meczu. Gdy John de Wolf zasugerował, że jest to powód do radości, Duńczyk natychmiast wziął sobie to do serca: - Zawsze trzeba słuchać Johna - śmieje się po meczu.
Trener był pytany też o zmianę Quintena Timbera. Kapitan przez resztę meczu intensywnie rozmawiał z trenerem. - Podczas przerwy omówiliśmy sytuację, a on wspomniał, że ma siły na około 15 minut gry. Było to zaplanowane, ale zawsze frustrujące jest, gdy twoje ostatnie zagranie kończy się bólem. Gdy zszedł, cieszyliśmy się meczem i przegadaliśmy kilka kwestii, zanim uda się na zgrupowanie reprezentacji.
Komentarze (0)