Feyenoord Rotterdam mimo, że rozegrał jedne z najlepszych zawodów w tym jakże marnym sezonie, bez punktów wrócił z Enschede. Wydawało się, że bramka Gilla Swertsa na wstępie drugiej połowy wreszcie pozwoli odnieść Portowcom pierwsze zwycięstwo na wyjeździe od marca 2010. Nic z tych rzeczy. Najpier piętnaście minut przed końcem do remisu doprowadził Wout Brama a już w doliczonym czasie wygraną Tukkers zapewnił Bryan Ruiz.
Jak wiemy, Feyenoord nowy rok pod względem sportowym rozpoczął fatalnie, od dwóch porażek z Ajaxem i De Graafschap. Dlatego też przez wielu z góry był skreślany przed meczem z broniącym mistrzowskiego tytułu Twente. Been podkreślił jednak, że piłkarze nadal muszą koncentrować swój wzrok na następnym meczu i pomimo rozczarowujących wyników, starać się wierzyć w 'lepsze jutro'. W niedzielne południe wydawać się mogło, że zawodnicy na prawdę poprawili się pod każdym względem.
Znakomicie wyglądało szczególnie pierwsze piętnaście minut meczu, w których zdążyliśmy zanotować kilka sytuacji bramkowych. Podczas gdy Twente pierwszą wypracowało sobie dopiero po około dwudziestu minutach, kiedy swej siły spróbował Emir Bajrami. Ze strony przyjezdnych defensywę Tukkers postraszyli Ron Vlaar oraz Diego Biseswar.
Z czasem i Twente nabierało wiatru w żagle, jednak kilka ataków rozbiło się o ostatnią linię Feyenoordu. Mimo wszystko gospodarze mogli trafić do siatki, kiedy Erwin Mulder zatrzymał strzał Roberto Rosalesa a później wygrał pojedynek z Theo Jansenem. Bezbrakowym remisem zatem zakończyła się pierwsza odsłona spotkania.
Początek drugiej części, podobnie jak pierwsza, należała do podopiecznych Beena, którzy nie czekając, rzucili się na rywali. Pierwsza dobra akcja zakończona została natychmiast golem. Prawym skrzydłem popędził Gill Swerts, który widząc, że Nikolay Mihaylov jest nieco wysunięty, oddał strzał na długi słupek, nie dając przy tym żadnych szans golkiperowi z Bułgarii. Defensor od razu utonął w objęciach kolegów.
Stracona bramka podziałała jednak na Twente. Najgroźniejszym ogniwem był oczywiście powracający po kontuzji Bryan Ruiz. Choć przy kilku akcjach błąd popełniała grająca chaotycznie obrona przyjezdnych. Mordercze okazały się mimo wszystko ostatnie minuty meczu, kiedy błędy na tyłach wykorzystał najpierw Brama.
Wtedy wydawało się, że obie jedenastki będą musiały zadowolić się remisem. Mecz nieubłaganie dobiegał końca, na tablicy świetlnej widniały już minuty doliczone, kiedy to zamieszanie w naszym polu karnym wykorzystał Ruiz, rozwiewając tym samym wszelkie nadzieje chociażby punkt w tym spotkaniu. Podsumować można krótko - trzecia porażka w roku 2011 stała się faktem.
FC Twente – Feyenoord 2-1
Bramki:
53’ 0-1 Swerts
76’ 1-1 Brama
90’ 2-1 Ruiz
Arbiter: Liesveld
FC Twente: Mihaylov; Rosales, Wisgerhof, Douglas, Tiendalli; Landzaat (62’ John), Brama, Janssen; Bajrami (74’ Ruiz), Janko i Chadli.
Feyenoord: Mulder; Swerts, De Vrij, Vlaar, De Cler; Bruins, Leerdam, Wijnaldum; Biseswar (85’ Simon), Castaignos i Cabral.
[fr12.nl]
Komentarze (0)