Po długiej i skomplikowanej rehabilitacji spowodowanej poważną kontuzją Quilindschy Hartman ponownie pojawił się na boisku w barwach Feyenoordu. 23-letni lewy obrońca wrócił do gry w niedzielne popołudnie, rozgrywając swoje pierwsze minuty po niemal dziesięciu miesiącach przerwy. Trener pozwolił mu na występ w końcówce prestiżowego De Klassieker, choć mecz zakończył się niepomyślnie dla drużyny z Rotterdamu.
Mimo porażki z Ajaksem Hartman nie krył radości z powrotu do gry i podzielił się swoimi emocjami w rozmowie z ESPN.
— Czuję się dobrze, cieszę się, że mogłem znowu wybiec na murawę. Czekałem na ten moment z ogromną niecierpliwością przez dziesięć miesięcy. Oczywiście wynik spotkania jest dla nas bardzo rozczarowujący, bo przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo, ale niestety nie udało się go osiągnąć — powiedział obrońca Feyenoordu. — Jednak dla mnie osobiście był to wielki dzień. Wygrałem swoją własną walkę, bo przez wiele miesięcy ciężko pracowałem, pokonując kolejne przeciwności. Musiałem zmierzyć się z samotnością, frustracją i niepewnością. Dlatego ten moment powrotu na boisko jest dla mnie ogromnym powodem do dumy.
Długa droga do powrotu
Podczas gdy jego koledzy z drużyny rozgrywali kolejne mecze w szybkim tempie, Hartman spędzał długie godziny na żmudnej rehabilitacji i indywidualnych treningach. Kiedy został zapytany o to, czego brakowało mu najbardziej, bez wahania wskazał na atmosferę zespołu.
— Najtrudniejsza była dla mnie izolacja. Brakowało mi bycia częścią drużyny, uczestniczenia w codziennym rytmie meczów i treningów. Tego napięcia, które czuje się podczas przygotowań do kolejnych spotkań. Przez długi czas byłem poza tym wszystkim, a to nie jest łatwe — przyznał. — W międzyczasie w klubie doszło do pewnych zmian, pojawiły się nowe twarze, zarówno w sztabie, jak i wśród zawodników. Dla nich mogłem być kimś zupełnie obcym – tym gościem, który ciągle krąży po klubie, ale nie gra.
Mimo to Hartman jest pełen determinacji, by udowodnić swoją wartość i na nowo wywalczyć miejsce w składzie.
— Cieszę się, że mogę znowu trenować na pełnych obrotach i pokazywać, na co mnie stać. Myślę, że robię to naprawdę dobrze. To, że trener dał mi szansę na występ w De Klassieker, też o czymś świadczy. Jestem mu za to wdzięczny, bo dzięki temu czuję, że mi ufa i że mogę ponownie liczyć na swoją szansę — dodał.
Stopniowe budowanie formy
Mimo że Holender powrócił na boisko, na pełne obciążenie i regularną grę w pierwszym składzie będzie musiał jeszcze poczekać. Klub zdecydował się na ostrożne podejście do jego powrotu, stopniowo zwiększając liczbę minut na boisku.
— Wspólnie ustaliliśmy, że przez pierwsze trzy tygodnie będę rozgrywał maksymalnie jeden mecz w tygodniu. Dlatego raczej nie pojawię się na boisku w środowym starciu z PSV — wyjaśnił defensor Feyenoordu. — Oczywiście czuję się gotowy, a po tak długiej przerwie mam ogromną ochotę grać jak najwięcej, ale muszę myśleć długofalowo. Nie chodzi o to, żeby zagrać jeden czy dwa mecze i znów wypaść z powodu przeciążenia. Chcę wrócić na stałe i móc pomóc drużynie w dłuższej perspektywie.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Hartman ma nadzieję na występ w najbliższą sobotę, gdy Feyenoord rozegra kolejny ligowy mecz.
— Liczę na to, że w sobotę będę już gotowy do gry od początku. Zobaczymy, jak potoczą się najbliższe dni, ale mam nadzieję, że to będzie kolejny krok w moim powrocie — zakończył Hartman.
Komentarze (0)