Feyenoord po raz kolejny będzie musiał radzić sobie bez Justina Bijlowa. Bramkarz jest tym razem wyłączony z gry z powodu kontuzji łydki i oczekuje się, że będzie musiał obserwować grę przez następne osiem tygodni. Trener Arne Slot wierzy w Bijlowa, ale Joop Hiele, Ed de Goeij i Edwin Zoetebier obawiają się jednak o przyszłość 26-letniego bramkarza.
- Naprawdę muszą zacząć przyglądać się jego obciążeniom i sprawdzić, czy w jego historii kontuzji jest jakiś trend. Chociaż zakładam, że już nad tym pracują ze wszystkich sił - powiedział Zoetebier w wywiadzie dla ESPN. - Ma w zasadzie wszystko, czego potrzebuje dobry bramkarz, z wyjątkiem zdrowia - dodał golkiper klubu w latach 1998–2000 i 2001–2004.
- Pozwólcie, że zacznę od tego, że jest mi bardzo przykro, że to mówię, zwłaszcza z powodu samego Bijlowa. Bo dla niego to oczywiście największy dramat. Dla sportowca jest to oczywiście okropne. Ale nie powinieneś też zamykać oczu na rzeczywistość. W każdym sezonie jest wyłączony z gry przez długi czas, opuszczając połowę meczów. Feyenoord naprawdę musi zadać sobie pytanie: "Co dalej?" - mówi szczerze Hiele, który w Feyenoordzie występował od 1978 do 1990 roku.
De Goeij jest szczególnie zaniepokojony tym, że Bijlow doznał kontuzji bez kontaktu, chociażby z rywalem. - Dalej zakładam, że ma po prostu pecha. Zaliczył normalnie rozgrzewkę, zagrał pół godziny, a po tym odnosi kontuzję, odgrywając piłkę do swojego kolegi z obrony. Może się to zdarzyć w każdej chwili, bez względu na to, jak bardzo jesteś zdrowy. Chyba dobrze, że nie zdecydował się na daleki wykop, bo większa siła, mogła przełożyć się na jeszcze groźniejszą kontuzję.
De Goeij z kolei jest zdania, że do końca sezonu może grać już Timon Wellenreuther. - Nie wiem, jakie są umowy. Jeśli umowa jest taka, że Justin jest zawsze numerem 1, muszą się tego oczywiście trzymać. Ale jeśli nie ma żadnych porozumień, a Wellenreuther będzie w formie, mogą rozważyć pozostawienie go między słupkami. A latem będą musieli usiąść i ocenić, co zrobią dalej.
Komentarze (0)