Santiago Gimenez cieszy się swoim piłkarskim życiem w Rotterdamie. Meksykanin twierdzi, że ma jeszcze sporo do ugrania w Rotterdamie. Latem 22-letni napastnik wzbudził zainteresowanie w całej Europie. Rodzina Gimenezów ma dobre relacje z dyrektorem generalnym Feyenoordu Dennisem te Kloese, którzy znają się od lat z czasów, gdy Te Kloese pracował w Meksyku. - Santiago nie skończył jeszcze pracy w Feyenoordzie. Chce osiągnąć tutaj jeszcze więcej - powiedział Te Kloese w rozmowie z De Telegraaf.
Te Kloese zna rodzinę Gimenezów od lat. - Od co najmniej ośmiu lat. Jako dyrektor meksykańskiej federacji już raz powołaliśmy Santiago do młodzieżowej reprezentacji Meksyku. Wtedy musiał jeszcze zdecydować, czy chce grać dla Argentyny, kraju, w którym się urodził i gdzie jego ojciec przez wiele lat grał dla Boca Juniors, czy dla Meksyku. Santiago oczywiście dorastał w Meksyku, gdzie też jego ojciec spędził lat. Powiedziałem mu więc jako młodemu piłkarzowi: "Jesteś Meksykaninem, nie marudź, wybierz Meksyk". I tak zrobił.
- W takich krajach i kulturach, gdzie istnieje wiele nieufności i oportunizmu ze względu na okoliczności, zbudowanie silnej relacji zajmuje dużo czasu. Jeśli zdobędziesz zaufanie, nie możesz go zdradzić. Nawet w słabszych okresach starałem się tam być. Ojciec Christian sam był świetnym graczem, typem Kökcü. Który grał przez sześć lat w kotle czarownic, czyli w Boca i dokładnie wie, czego chce dla swojego syna. Wspaniale go wychował i fantastycznie mentorował. Z ojcem mam dobre relacje od samego początku - powiedział Te Kloese.
Rodzina Gimeneza dokładnie wiedziała, które kluby były zainteresowane napastnikiem Feyenoordu. - Tak, przewijały się różne tematy. Ale Santiago ma dobrą głowę i świetny charakter. Jeśli pojawił się duży klub, powiedział: "To nie jest miejsce, do którego chcę iść, nie chcę jeszcze odchodzić. Chcę najpierw podnieść swój profil w Feyenoordzie i rozwijać się na poziomie europejskim". Powiedział również, że ma tutaj bardzo dobrego trenera. To, co ma w Feyenoordzie, daje mu spokój ducha, a to pomaga mu również grać w reprezentacji narodowej. Pod tym względem dopiero się przebił.
W Meksyku można zarobić dużo pieniędzy jako piłkarz. Mimo to wielu Meksykanów przenosi się do Europy. - Kiedy zaczynałem tam 20 lat temu, przekonanie chłopaków było wyzwaniem dla europejskich klubów. Dlaczego mieliby jechać do Europy z mroźnymi zimami i zostawiać rodzinę w Meksyku? Duże, pełne stadiony, prawdziwy piłkarski kraj. A w Meksyku ich pensje sprawiały, że czuli się jak członkowie rodziny królewskiej, ponieważ poza tym kraj był bardzo biedny. Europa również była dla niego wielkim, sportowym wyzwaniem. W głębi serca mam nadzieję, że pogra u nas jeszcze kilka lat. Ale następne lato transferowe może być okresem, w którym pojawią się jeszcze większe kluby.
Komentarze (0)