Wkład Gernota Traunera w zdobycie Pucharu Holandii nie był tak wielki, jak się spodziewał, ale mimo to wzniósł to trofeum jako kapitan. Po meczu, jak to on, chwycił za mikrofon i śpiewał z kibicami.
- Drugi rok i drugie trofeum z Feyenoordem. To coś wyjątkowego. Sam mecz nie był łatwy, przez większość czasu był bardzo wyrównany. Uważam, że w drugiej połowie pokazaliśmy się z lepszej strony i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Czerwona kartka była zbędna i nie pomogła nam, więc ostatnie 20 minut spędziliśmy głównie na obronie - powiedział Austriak w wywiadzie dla RTV Rijnmond.
To był także setny mecz Traunera. - Byłem świadomy, że jeśli pojawię się na boisku, będzie to mój setny występ. Lepszego momentu niż w finale nie mogłem sobie wyobrazić. Jestem bardzo dumny i szczęśliwy z tego osiągnięcia w tak piękny wieczór. NEC miało bardzo dobry plan gry, który znacznie nam utrudnił zadanie. Mieliśmy problemy z budowaniem akcji, a ich obrona działała bardzo skutecznie. Pierwsza połowa była dość chaotyczna, lecz ostatecznie nie stworzyli zbyt wielu okazji.
- Dla nas był to mecz na własnym boisku, lecz stadion wypełniony był tylko w połowie przez naszych kibiców. Tempo gry nie zawsze było po naszej stronie, co sprawiało pewne trudności. Ale udało się. Jestem bardzo dumny z chłopaków.
Po ostatnim gwizdku rozległa się fala wielkiej radości. - To był naprawdę długi sezon z wieloma trudnymi spotkaniami. Dobrze, że się teraz nagrodziliśmy, bo inaczej byłby to po prostu zwykły sezon. Każdy to podzielał, stąd nasza wielka radość. Możemy być dumni z dwóch trofeów zdobytych w ciągu dwóch lat.
Dla Traunera bycie częścią tego finału po kontuzji było miłym momentem. - To miało dla mnie duże znaczenie, ponieważ intensywnie pracowałem nad powrotem do zdrowia, zwłaszcza przed tym wydarzeniem. W ostatnim tygodniu udało mi się zdobyć trochę czasu gry i obecnie czuję się z tego powodu bardzo zadowolony. Dużego pecha mieli zawodnicy, którzy niedawno odnieśli kontuzje i nie mogli teraz wystąpić na boisku. Sam doświadczyłem tego w zeszłym sezonie podczas walki o tytuł i to naprawdę nieprzyjemne uczucie. Na szczęście, zaraz po ostatnim gwizdku, wszyscy do nas dołączyli.
Komentarze (0)