Milan van Ewijk grał sześć lat w akademii młodzieżowej Feyenoordu, ale nie udało mu się przebić. Skrzydłowy SC Heerenveen w niedzielne popołudnie zmierzy się ze swoim starym klubem.
- To przede wszystkim ogromna frajda. To nie jest tak, że będę chciał się teraz zemścić, bo musiałem odejść. Grałem tam do 16 roku życia, więc nigdy nawet nie byłem tam blisko dorosłego futbolu. Byłą to jednak dobra szkoła. Niestety nie mogłem zostać - mówi zawodnik Dumy Fryzji.
- Fajnie będzie zobaczyć wszystkich chłopaków, z którymi grało się razem przez lata w drużynach młodzieżowych, jak Orkun Kökcü, Lutsharel Geertruida, Quinten Timber i Quilindschy Hartman - kontynuował Van Ewijk, który w młodzieżówce grał jako napastnik.
- To zawsze było moją mocną stroną. W każdej drużynie, w której grałem, byłem jednym z najszybszych zawodników. Im jesteś starszy, tym wytrzymalsze stają się twoje mięśnie. Potem jeszcze bardziej rozwijasz tę szybkość. Pasowała mi ta pozycja. Zawsze byłem pitbullem, zawodnikiem, który jest agresywny w pojedynkach. To się przydaje na mojej pozycji.
Komentarze (0)