W tym tygodniu wszystkie holenderskie drużyny zakończyły swoją przygodę w europejskich pucharach, w tym Feyenoord. Rotterdamczycy musieli uznać wyższość Interu, ale ich występ w Lidze Mistrzów pozostawił wiele powodów do dumy. Willem van Hanegem nie tylko dostrzega klasę włoskiego zespołu, ale przede wszystkim wraca myślami do imponujących meczów, które Feyenoord rozegrał w tych rozgrywkach.
Legenda klubu wspomina między innymi sensacyjne zwycięstwo nad Bayernem Monachium. Feyenoord, mimo licznych kontuzji, zdołał pokonać niemieckiego giganta, co Van Hanegem uważa za dowód na to, że nie wolno lekceważyć żadnej drużyny. – Grasz przez półtorej godziny. Po trzydziestu minutach Bayern zdał sobie sprawę, że nie będzie tak łatwo, jak się spodziewali. Ostatecznie nie udało im się – podsumowuje.
Zapytany o najbardziej wyjątkowy mecz Feyenoordu w tej edycji Ligi Mistrzów, Van Hanegem wskazuje jednak na spotkanie z Benficą. – Wiadomo, że holenderskie drużyny często mają problemy z takimi rywalami. To są wielkie kluby. Dlatego to, co zobaczyłem, było czymś niesamowitym. Naprawdę wspaniale było to oglądać – podkreśla.
Liga Mistrzów czy Liga Konferencji?
W podcaście Willem & Wessel pojawia się pytanie: co jest bardziej satysfakcjonujące dla kibiców – długi marsz w Lidze Konferencji czy sezon taki jak ten w Lidze Mistrzów? Van Hanegem rozumie argumenty zwolenników Ligi Konferencji, ale dla niego wybór jest oczywisty. – Dla niektórych może to mieć sens, może czują, że w ten sposób wracamy do gry. Ale ja tego nie pojmuję. Kilka poziomów niżej? To nie ma znaczenia, czy wygramy – mówi stanowczo.
Beelen i Trauner pod lupą
Van Hanegem zwraca uwagę na wahania formy Thomasa Beelena. – Miał okres, w którym grał naprawdę dobrze – przyznaje. Zaskakuje go jednak, że w meczu z Interem obrońca podejmował decyzje, które można kwestionować. – Oczywiście, wcześniej też zdarzały mu się takie sytuacje. Ale pamiętam mecze, w których grał fenomenalnie, a ludzie mówili: „To prawdziwa gwiazda”. I teraz nagle ktoś twierdzi, że nie nadaje się do tej drużyny? To nie takie proste – dodaje.
Podobne zastrzeżenia ma wobec Gernota Traunera. – Zawsze mówimy, że zawodnik musi wejść w rytm, ale to nie jest takie oczywiste. To kwestia mentalna, ale trudno uwierzyć, że nagle wszystko zapomniał. Wcześniej też zdarzały mu się sytuacje, w których podejmował dziwne decyzje – mówi Van Hanegem. – Na przykład obrót w niewłaściwą stronę czy złe ustawienie przy podaniach. To rzeczy, które normalnie mu się nie przytrafiają – kończy.
Komentarze (0)