Mikki van Sas trzy lata temu przeszedł z młodzieżowej akademii FC Utrecht do Manchesteru City. Bramkarz, mający wtedy 16 lat, mówił o wielkich ambicjach związanych z nowym klubem, ale wrócił do Holandii trzy lata później. Van Sas nie chce jednak mówić, że w Anglii zaliczył nieudaną przygodę.
- Trzykrotnie zostałem mistrzem w kategorii do lat 18 i 21. Codziennie trenowałem z najlepszymi zawodnikami w moim wieku i grałem dwa mecze tygodniowo. Czasami trenowałem też z pierwszą drużyną, gdzie strzelali mi Kevin De Bruyne i Erling Haaland. Z każdym rokiem stawałem się lepszy, jak więc można mówić o porażce?
- Krok do pierwszej drużyny jest duży dla 19-latka bez doświadczenia na najwyższym poziomie. Wydawało mi się, że lepiej będzie poszukać swojej szansy gdzie indziej. Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem teraz w Feyenoordzie. Im większe wyzwanie, tym przyjemniej i więcej frajdy się ma. Jestem przekonany, że mogę stać się tutaj znacznie lepszym i pierwszym bramkarzem.
- Dorastałem w Anglii i tam nauczyłem się radzić sobie na boisku. Również pod względem fizycznym jest zdecydowanie lepiej niż wtedy, gdy opuszczałem Holandię. Oczywiście czasami tęskniło się za rodziną i przyjaciółmi. Za każdym razem, gdy przyjeżdżałem do Holandii na krótszy lub dłuższy okres, bardzo cieszyłem się z tego. Miło jest wrócić na stałe.
Van Sas to melodia przyszłości. Feyenoord sprowadził go po kontuzji Justina Bijlowa. Pierwszy bramkarz doznał kontuzji nadgarstka i ma wrócić do gry w październiku.
Komentarze (0)