Kubek goryczy Feyenoordu wciąż nie jest pusty. Rotterdamczycy ponieśli kolejną porażkę, przegrywając 0:2 w ćwierćfinale Pucharu Holandii z PSV. Drużyna Briana Priske znajduje się w trudnym momencie sezonu – zanotowała już trzecią porażkę z rzędu, zdobywając w tym czasie zaledwie dwa gole i tracąc aż dziesięć.
Po meczu przed kamerami ESPN stanął bramkarz Feyenoordu, Timon Wellenreuther, który nie krył rozczarowania, szczególnie w kontekście pierwszej bramki dla PSV.
— Dla mnie to spalony — rozpoczął Niemiec, odnosząc się do kluczowego momentu spotkania. — Jasne, zawodnik nie dotknął piłki, ale znajdował się na jej linii oraz mojej. Straciłem ją z oczu na około sekundę, a to wystarczyło, by wpłynęło to na moją interwencję. Strzał nie był szczególnie trudny i mogłem go zatrzymać, ale ponieważ piłka na chwilę zniknęła mi z pola widzenia, sytuacja stała się problematyczna. To irytująca sytuacja, bo według mnie był to spalony.
Wellenreuther nie ukrywał frustracji związanej z decyzją sędziów i pracą VAR-u.
— Każdy, kto kiedykolwiek stał w bramce, doskonale mnie zrozumie. Mam wrażenie, że sędzia nigdy nie był na moim miejscu i nie wie, jak czuje się bramkarz w takiej sytuacji — mówił zirytowany Niemiec. — Nie wiem też, co robił VAR. Może mieli problemy techniczne? Może nie mieli internetu? To naprawdę jakiś żart.
Wellenreuther po raz kolejny musiał wskoczyć między słupki Feyenoordu po kontuzji Justina Bijlowa. Nie jest to dla niego nowa sytuacja – już wielokrotnie zastępował podstawowego golkipera rotterdamskiej drużyny, ostatnio w trudnym meczu wyjazdowym przeciwko Lille.
— Ostatnie tygodnie, a może nawet miesiące, nie były dla mnie łatwe — przyznał. — Również pod względem psychicznym było to spore wyzwanie. Chcę jednak robić wszystko, co w mojej mocy, by pomóc drużynie. To dla mnie najważniejsze. Niezależnie od tego, czy trener zdecyduje się na mnie postawić, czy nie, będę wciąż ciężko trenował i dawał z siebie wszystko, aby wspierać zespół w kolejnych spotkaniach.
Komentarze (0)