Wielu młodych piłkarzy marzy o sukcesie i sławie, ale ma to też swoje wady. Mats Wieffer zgadza się, że nie wszyscy sobie z tym radzą.
- To, co lubię trochę mniej, to moja sława. Coraz więcej osób mnie rozpoznaje. Z jednej strony lubię słyszeć, jak ludzie cię doceniają, ale nie przepadam za ludźmi krzyczącymi na mnie na ulicy. Najwyraźniej to część tego, po prostu muszę nauczyć się z tym żyć - powiedział pomocnik w najnowszym wydaniu klubowego magazynu.
Pieniądze potrafią zmienić piłkarzy. Wieffer dokłada wszelkich starań, by pozostać takim, jakim znali go przyjaciele z dzieciństwa. - Niedawno kupiłem mieszkanie w Rotterdamie, myślałem o tym od dłuższego czasu. Mieszka się trochę bliżej klubu i jest to dobra inwestycja. Poza tym nie robię nic szczególnego z moimi pieniędzmi. Rzeczy od Louis Vuitton czy Gucci? Nie, nie potrzebuję tego wszystkiego, po prostu robię to samo, co wcześniej. Jak dotąd idzie mi całkiem nieźle.
Po zdobyciu mistrzostwa w drużynie Feyenoordu zapanowała ogromna radość. Podczas gdy niektórzy gracze okazywali swoją radość łzami, Wieffer nie bardzo wiedział, co robić.
- Świętowaliśmy przez trzy dni. Quilindschy musiał uronić łzę po zdobyciu tytułu, ale ja jestem inny. Żyłem w swego rodzaju transie. Byłem tak szczęśliwy, że nie wiedziałem, co robić i mówić. Bardzo dziwne, coś takiego po prostu ci się przytrafia - dodał reprezentant Holandii.
Komentarze (0)