Grupa Przyjaciół Feyenoordu, która jest 48,7 procentowym udziałowcem Feyenoordu, chce pozbyć się prezesa Toona van Bodegoma. Van Bodegom z kolei chce wejść w nową czteroletnią kadencję. Co więcej, jego kadencja została już przedłużona. Na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy w zeszły czwartek VvF wypowiedzieli się przeciwko tej ponownej nominacji.
Grupa inwestorów jest zaniepokojona między innymi finansami, przyszłością stadionu i organizacją administracyjną Feyenoordu, donosi NRC Handelsblad. W piśmie z 23 stycznia VvF zidentyfikował czternaście punktów, nad którymi trzeba się pochylić. Na przykład kapitał własny za Van Bodegoma spadł z 25,6 miliona euro do 1 miliona euro, podczas gdy sam Van Bodegom wskazał, że pozyskiwanie kapitału było jednym z jego pomysłów i celów.
VvF chcą wiedzieć, do jakich inwestorów zwrócono się i jaką rolę odegrał Van Bodegom w rozwoju Feyenoord City. Koszty tego nieudanego projektu wzrosły do 33 milionów euro, podczas gdy De Kuip ma wiele zaległych prac konserwacyjnych. VvF: - Co sprawia, że rada nadzorcza i jej obecny przewodniczący mają wrażenie, że po fiasku tego projektu nadal mają wystarczające poparcie dla wiarygodnej polityki w tym zakresie?
Stichting Continuïteit (Stico) jest największym udziałowcem klubu, a spośród pięciu dyrektorów trzech głosowało za ponownym powołaniem, pozostali dwaj są członkami VvF. Ivo Opstelten stwierdził, że Van Bodegom został ponownie mianowany "z wielkim przekonaniem". Van Bodegom nie martwi się całym zamieszaniem i będzie pracował dla Feyenoordu przez kolejne cztery lata. - Mandat został udzielony, po prostu będę dalej pracował.
Komentarze (0)